Lubuska Izba Rolnicza » Archiwum bloga » TRZEBA SOBIE RADZIĆ I IŚĆ DO PRZODU
Główna » Aktualności

TRZEBA SOBIE RADZIĆ I IŚĆ DO PRZODU

Autor: Red. dnia 19 kwietnia 2011

Przedstawiamy gospodarstwo Rafała Łuczaka ze wsi Opalewo, gm. Szczaniec. Pan Rafał z wykształcenia jest budowlańcem. Gospodarstwo prowadzi wraz z żoną Danutą. Ma troje dzieci: ośmioletnią Weronikę, sześcioletnią Monikę i czteroletniego synka Maksymiliana.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Proszę opowiedzieć o początkach gospodarstwa

W 1945 roku dziadek przyjechał rowerem do Opalewa z Lwówka Poznańskiego. Poszukując miejsca do osiedlenia kierował się słowami babci: „tylko wybierz taki dom, żeby był z przodu ogród i dużo kwiatów”. I tak zrobił. Potem gospodarstwo przejął mój ojciec. Ja natomiast przejąłem gospodarstwo w wieku 20 lat, po ukończeniu technikum budowlanego, w roku 1990 ze względu na śmierć ojca. Mama wtedy przeszła na emeryturę. Plany wówczas miałem inne. Grałem zawodowo w piłkę nożną w Lechu Poznań i Warcie Poznań. Zamierzałem pójść na AWF. Nie chciałem być rolnikiem, ale życie wszystko zweryfikowało. Z sześciorga rodzeństwa: 4 siostry i najstarszy brat, który poszedł do pracy i jako kierowca jeździł na zachód, nikt nie chciał pracować na roli. Ja też zawsze zarzekałem się, że gospodarzem nie będę, a stało się tak, że nim jestem. W momencie, gdy obejmowałem gospodarstwo areał liczył14 ha. Przejąłem je w nienajlepszych czasach. Zacząłem rozwijać hodowlę trzody chlewnej. Po upadłym PGR zakupiłem sporo prosiaków. Niestety jak przyszło do sprzedaży okazało się, że dochód ze sprzedaży nie rekompensuje poniesionych nakładów na hodowlę. Chów trzody chlewnej prowadziłem przez 20 lat. Teraz trzymam tylko kilka sztuk dla siebie; do tego mam kury i kaczki. W gospodarstwie pracuję tylko ja z żoną. Czasem przy żniwach bierzemy kogoś do pomocy, ale to są sporadyczne przypadki.

Jaki ma Pan areał dzisiaj i jaka jest bonitacja gleb?

Aktualnie posiadam114 ha, z czego własnych gruntów mam70 ha, resztę dzierżawie. Działki rozsiane są po całej gminie. Ze względu na deficyt wolnych gruntów w pobliżu gospodarstwa, kupuję działki, w miarę możliwości finansowych tam gdzie prowadzona jest sprzedaż. Staram się w miarę możliwości stopniowo powiększać gospodarstwo, gdyż rolnictwo jest jedynym źródłem dochodu, a żeby utrzymać się i żyć godnie wyłącznie z pracy na roli trzeba mieć duże i specjalistyczne gospodarstwo, bez względu czy to będzie gospodarstwo roślinne czy zwierzęce. Małe gospodarstwa mają małe szanse na utrzymanie się, a rolnik zamiast być producentem rolnym staje się „chłoporobotnikiem”.

Grunty, które posiadam to w większości gleby III – IV klasy bonitacji, czyli jak na województwo, są to ziemie bardzo dobre. Potwierdzeniem na to może być również fakt, że gmina Szczaniec jako jedna z nielicznych Gmin w Lubuskim nie ma obszarów o niekorzystnych warunkach użytkowania (ONW).

Jaki jest kierunek produkcji gospodarstwa?

Rezygnując rok temu z hodowli trzody chlewnej podzieliłem areał, który przeznaczony był na produkcję paszy pod uprawę rzepaku i pszenicy. Dzięki dobrym glebom otrzymuje 4 tony rzepaku oraz 5-6 ton pszenicy z hektara. Biorąc pod uwagę obecne, bardzo korzystne ceny, a także popyt na zboża oraz w szczególności na rzepak, produkcja tych roślin bardzo się opłaciła. Rzepak w zeszłym roku miałem zakontraktowany. Mimo, że jego cena podczas żniw wzrosła sporo powyżej ceny zakontraktowanej, umowa z firmą dawała stabilną cenę i pewny zbyt, tym bardziej, że rzepak sprzedawany był do Niemiec, głównie na biodiesel przez podmioty skupowe. W tym roku wstrzymuję się z kontraktacją, gdyż rzepak słabo przezimował, sporo też roślin wypadło ze względu na opóźnione zeszłoroczne żniwa. Cena w tym roku może być również wysoka, gdyż zapotrzebowanie w Niemczech na nasiona do produkcji biopaliw ciągle wzrasta, przez co zbyt jest stały, stabilny i myślę, że będzie taki przez cały czas.

A jak wygląda wyposażenie gospodarstwa w maszyny rolnicze? Czy korzystał/korzysta Pan z pomocy unijnej?

Trzy lata temu zakupiłem nowy kombajn New Holand korzystając ze środków PROW 2007-2013 jeszcze jako młody rolnik (dotacja 50%), Później już zabrakło środków w lubuskim na dalszą modernizację gospodarstwa i podczas losowania w Warszawie środków starczyło na 380 wniosków, niestety mój był 450. Ale nie poddaję się. Złożyłem wniosek na różnicowanie i chcę kupić w tym roku jeszcze nowy traktor i nowy agregat siewny. Dzięki temu będę mógł ułatwić sobie pracę, aby jak najmniej czasu spędzać na polu. Zresztą większość prac wykonuje sam i jest mi to bardzo potrzebne. Zachęcam aby nie bać się,  korzystać ze środków unijnych i wnioskować o nie tam gdzie tylko pojawia się taka możliwość, bo pula na programy pomocowe szybko się wyczerpuje i nie wiadomo czy w następnym rozdaniu, po roku 2013, będą przyznane jakieś środki. Bez tych pieniędzy rolnik nie ma szans na rozwój gospodarstwa, gdyż z własnych środków nie jest wstanie w tak szybki sposób zmodernizować gospodarstwo. Jest to jedyna droga na szybszy rozwój.

Korzystam też z dopłat obszarowych. Nie ukrywam jest to pomoc, zwłaszcza przy większym areale, jednak nie są to tak wielkie środki, jak wyobrażają sobie ludzie nie związani z rolnictwem. Zazwyczaj wystarcza to na pokrycie kosztów związanych z zakupem nawozów, środków ochrony roślin, paliwa. Czasem starczy na spłatę rat z zaciągniętych kredytów, jednak nie ma możliwości aby utrzymać się z samych dopłat. Jeżeli się dobrze nie sprzeda tego, co się wyprodukowało w gospodarstwie, to na pewno dopłaty tego nie zrekompensują. Pieniądze z dopłat obszarowych, rok w rok praktycznie są na tym samym poziomie, natomiast ceny środków do produkcji ciągle rosną. Ubiegły rok był nietypowy przez klęski powodzi czy suszy, które dotknęły gospodarstwa i to nie tylko w Polsce. W wyniku tej sytuacji ceny skupu płodów też były wyższe więc mogliśmy drożej sprzedać to co wyprodukowaliśmy. Niestety z tej sytuacji korzystają również koncerny i zakłady produkujące środki do produkcji, automatycznie podnosząc ceny na swoje wyroby. W zeszłym roku udało mi się zakupić saletrę amonową po 900 zł brutto za tonę ; w tym roku zapłacę już 1360 zł (ponad 50% więcej). Ale trzeba sobie jakoś radzić. Nie martwić się tylko iść do przodu; trzeba pracować i nie mówić, że się nie opłaca.

Nasze województwo jest poszkodowane ze względu na zbyt niskie środki, w porównaniu do ilości chętnych do skorzystania z pomocy w programach PROW czy wcześniej SAPARD. Według mnie woj. lubuskie, mimo że jest to region rolniczy, traktowane jest po macoszemu w porównaniu do innych województw, np. wielkopolskiego, które otrzymuje o wiele więcej środków. Są też takie województwa, które nie wykorzystują całej puli środków przeznaczonych na programy pomocowe. Żeby gospodarstwo mogło się rozwijać i modernizować potrzebne są pieniądze. Niekiedy jedyną możliwością na rozwój jest dofinansowanie zakupu sprzętu ze środków pomocowych, i mimo że ciężko jest zdobyć te środki ze względu na dużą ilość chętnych w naszym województwie, to trzeba się o nie starać, gdyż jest to najlepszy sposób aby poprawić sobie warunki pracy. Bez inwestowania, bez pracy, każde gospodarstwo się cofa, a musimy iść do przodu.

Jak sobie Pan radzi z problemem szkód łowieckich?

Mogę powiedzieć, że osobiście mam duże doświadczenie ze szkodami łowieckimi, głównie dzięki temu, że uczestniczyłem w programie rolnośrodowiskowym i siałem poplony ścierniskowe. Również uprawa kukurydzy na ok.40 haw okresie gdy hodowałem zwierzęta przyciągała głównie dziki, które wyrządzały bardzo duże szkody. W większości przypadków dogadywałem się z przedstawicielami kół łowieckich, co do wysokości odszkodowania, jednak gdy odszkodowanie okazywało się niesatysfakcjonujące i nie rekompensowało poniesionych strat korzystałem wówczas z rzeczoznawcy z SITR-u, który mnie reprezentował. Rozmowy przedstawicieli KŁ z rzeczoznawcą, dzięki jego autorytetowi, zawsze były w rezultacie korzystniejsze, dlatego polecam i namawiam do korzystania z tej formy, zwłaszcza w szkodach powstałych na dużym areale. Poza tym jeżeli chciałbym egzekwować odszkodowania przez sąd, naraziłbym się na dodatkowe koszty, sprawa mogłaby się ciągnąć bardzo długo i nie zawsze rezultat byłby korzystny dla rolnika. Obecnie coraz częściej zdarza się sytuacja, w której rolnik macha ręką na wysokość odszkodowania zaproponowaną przez przedstawiciela KŁ, mimo że ta jest zaniżona. Po prostu uważa, że niczego nie wskóra i nie chce się wykłócać o to co mu się faktycznie należy. Sytuacja taka nie powinna mieć miejsca. Być może zmieni się to przez zmianę ustawy Prawo Łowieckie, do której dążą izby. Być może państwo po części również powinno rekompensować straty w uprawach rolnych jako prawny właściciel zwierzyny w stanie wolnym. Może uda się to poprawić właśnie dzięki izbom rolniczym.

Jak podsumowałby Pan, jako delegat LIR, minioną III kadencję?

To jest już moja druga kadencja, a teraz kandyduję po raz trzeci. Jako delegat mam możliwość spotykania się z rolnikami nie tylko z powiatu ale i z całego województwa. Wymiana doświadczeń, uwag spostrzeżeń bardzo pomaga w gospodarowaniu. Pozwala dostrzec pozytywne i negatywne aspekty swojej pracy, wskazując co należałoby w niej poprawić. Udział w szkoleniach jak i wyjazdy studyjne: krajowe i zagraniczne, pozwalają podpatrzeć jak gospodarzą inni. Wymiana doświadczeń i uwag daje bardzo dużo rolnikowi. Bardzo mi pomogły te dwie kadencje w izbie rolniczej.

W zeszłym roku miałem szczęście być starostą na dożynkach powiatowych zorganizowanych przez Starostwo Powiatowe w Świebodzinie. Moją kandydaturę na starostę dożynek zaproponowała izba rolnicza więc ciężko było się nie zgodzić, tym bardziej, że drugi raz taka propozycja mogłaby się nie zdarzyć. W uroczystościach brała udział Pani Minister Fedak, Pan Poseł Kochanowski, każda wieś prezentowała swoje tradycyjne produkty, które można było skosztować. Naprawdę cieszę się, że mogłem wziąć udział w tej imprezie i to jako starosta.

Chciałem też wspomnieć, że w latach 2002-2006 byłem radnym gminnym. Nasza gmina jest typowo rolnicza. Nie ma tu zakładów, ani przemysłu, to też jej budżet opiera się mocno na podatku rolnym, który w zależności od roku i ustaleń GUS różnie się kształtuje. W tym roku zboże jest drogie, ale podatki od tych cen będą naliczane dopiero w przyszłym roku. Mimo małych środków w budżecie gminy, wójt stara się robić jak najwięcej. W miarę możliwości stara się korzystać również ze środków unijnych.

Proszę opowiedzieć o wsi

Wieś Opalewo liczy około 150 mieszkańców; rolników jest 15 z tendencją malejącą. Bo tak naprawdę tylko duże i wyspecjalizowane gospodarstwa mają szanse przetrwać i utrzymać się na rynku. Wiadomo jest, że z rolnikami starej 15-stki UE takich jak Niemcy czy Francja nigdy nie będziemy mogli konkurować, chyba że zmieni się program Wspólnej Polityki Rolnej, wyrówna się poziom wsparcia zarówno w dopłatach do gruntów jak i środków przeznaczanych na programy pomocowe. Przy obecnym zróżnicowaniu poziomu wysokości dopłat wśród państw członkowskich, a podobnych kosztach ponoszonych na środki do produkcji Polska nie ma szans na konkurencję.

We wsi jest sporo młodych osób, które wiążą swoją przyszłość z pracą na roli więc jest perspektywa, że rolnictwo będzie tu podtrzymywane. Dużo ludzi również wraca, lub przyjeżdża z miast i chce się tu osiedlić, bo jest świeże powietrze, trawniczek, ogródek, a dojechać kilka kilometrów do pracy nie jest dzisiaj wielką przeszkodą.

Generalnie nastały gorsze czasy dla hodowców. U nas we wsi jest tylko jeden gospodarz, który posiada stado 50-60 krów. Kiedyś w każdym gospodarstwie była krowa. Pamiętam też jak za dziecka pasłem stado owiec liczące ok 30 sztuk, a krowy za sznurki się ciągnęło i pasło przy rowach i drogach. Teraz aby hodowla się opłacała trzeba mieć duże wyspecjalizowane stado.

Jakie jest Pana hobby?

Moje hobby to piłka nożna. Od kiedy pamiętam grałem w piłkę, już jako 5-6 letnie dziecko. Później gdy uczęszczałem do szkoły średniej w Poznaniu, grałem w Lechu Poznań, potem w Warcie Poznań, a w roku 90, gdy zmarł ojciec i wróciłem do domu, dalej grałem w piłkę w Pogoni Świebodzin, Viktorii Szczaniec. Do tej pory uprawiam ten sport i gram w old boy-ach Pogoni Świebodzin. To jest takie hobby na całe życie. Drugie moje hobby to wędkarstwo. Należę do Koła Łowieckiego „KARAŚ” w Opalewie, które liczy około 30 członków. Mamy zadbany, hektarowy stawek, a w nim fontannę, która dotlenia wodę. Co roku na wiosnę robimy składkę i zakupujemy narybek, przede wszystkim kroczek karpia, amura i karasia oraz inne gatunki. Wędkujemy zazwyczaj popołudniami w soboty i niedziele , jak czas pozwoli. Organizujemy również zawody wędkarskie. To takie dodatkowe hobby, przy którym można się odprężyć, a przy tym nie trzeba daleko jeździć. Czasami spotykamy się całymi rodzinami na ławeczkach, czy pomostach. Dzieci się bawią dookoła i przyłączają się do łowienia ryb. We wsi mamy plac zabaw oraz mały klub, który dzięki inicjatywie nowego wójta został zmodernizowany. Sala posiada komputery, także dzieci mogą tam pójść, pograć, pobawić się. Salę można również wynająć okolicznościowo, a mieszkańcy wsi mają gdzie organizować zebrania. Wieś Opalewo jest parafią więc mamy kościół i co niedzielę o 11-stej praktycznie wszyscy mieszkańcy spotykają się na mszy. Tak oto wygląda życie kulturalne we wsi.

Czy ze względu na tak piękne położenie wsi, nie było zakusów na utworzenie w Opalewie agroturystyki?

To prawda jest to bardzo fajne miejsce, natomiast zakładanie gospodarstw agroturystycznych jest indywidualną inicjatywą. Z tego co widać dookoła jest coraz więcej gospodarstw, które mają konie więc może w niedługim czasie coś powstanie. Poza tym mamy się czym pochwalić. Miejscowość jest bardzo ładna, niedaleko jest las, mamy staw z fontanną i rybami. Czyli podstawę żeby zachęcić ludzi do wypoczynku. Jest też swojskie jedzenie. Ponadto można byłoby pokazać zwierzęta domowe, których jest tutaj sporo, szczególnie dzieciom, które nie miały wcześniej z nimi styczności. Mogłyby zobaczyć świnkę, krówkę, czy kaczuszki biegające po podwórkach, dowidzieć skąd się biorą jajka, czy mleko. Czyli połączenie wypoczynku z agro szkołą. Rzeczywiście warto się nad tym zastanowić.

Czy ma Pan czas na urlop, na wyjazd na wakacje?

Co roku staramy się przed żniwami wybrać całą rodziną na parę dni nad morze. Jest to praktycznie jedyny, wspólny czas wolny, pozostały czas poświęcony jest pracy w gospodarstwie.

Dziękuję za rozmowę
Anna Słowik

GALERIA:

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!
  Copyright ©2024 Lubuska Izba Rolnicza, wszystkie prawa zastrzeżone.