Lubuska Izba Rolnicza » Archiwum bloga » ROLNICTWO WIDZIANE KOBIECYM OKIEM
Główna » Aktualności

ROLNICTWO WIDZIANE KOBIECYM OKIEM

Autor: Red. dnia 26 marca 2013

Przedstawiamy gospodarstwo Marzeny Lewandowskiej – naszej delegatki z powiatu świebodzińskiego. Wraz z mężem Ireneuszem  prowadzą rodzinne gospodarstwo w Rzeczycy. Mają troje dzieci: najstarszy syn Mateusz – 17 lat, i dwie córki. Natalia 15 lat i Wiktoria 9 lat.

_DSC0020

Proszę opowiedzieć historię gospodarstwa

Historia dosyć dawno się zaczęła, jest to gospodarstwo z dziada pradziada, mąż otrzymał je po rodzicach w 1984 roku. Wtedy przeszły na niego wszystkie budynki, 18 ha ziemi łącznie z nieużytkami, łąkami i ziemią orną. Ja doszłam do gospodarstwa dopiero w 1995roku kiedy wzięliśmy ślub. Od tamtej pory razem pracujemy na gospodarstwie, powoli syn wdraża się w gospodarowanie. Syn planuję zostać w gospodarstwie, wiąże z rolnictwem swoją przyszłość. Próbujemy troszkę unowocześnić, zmodernizować co się da w miarę możliwości finansowych oraz sił. Na dzień dzisiejszy na własność mamy 50ha a 10ha w dzierżawie od osób prywatnych. W tym roku dokupiliśmy 25ha z ANR. Moim zdaniem zakupiliśmy grunty na dosyć dobrych warunkach, 2% kredyt z agencji na 15 lat, oraz swój wkład 10%. Myślimy, aby w przyszłości dokupić jeszcze kilka hektarów od prywatnych osób, bo w koło agencyjna ziemia jest już sprzedana.

Jaka jest struktura gospodarstwa?

Prowadzimy produkcję roślinną i zwierzęcą. Na ziemi ornej siejemy rzepak, zboża, oraz  rocznie zdajemy 550szt. tucznika. Hodowla prowadzona jest w cyklu otwartym, który trwa 90 dni. Kupujemy warchlaki a sprzedajemy tuczniki. Staramy się aby  cały czas były zagospodarowane budynki.

Jaka jest opłacalność hodowli?

Obecne ceny żywca biorąc pod uwagę zeszły rok są niestabilne, pół roku była bardzo dobra cena, ale już ceny w listopadzie, grudniu poszły mocno w dół. Nawet 1,5zł na kilogramie. My jesteśmy w o tyle dobrej sytuacji, że nie kupujemy zboża to, co mamy obsiane starcza nam na ta obsadę. Dokupujemy tylko koncentrat, żadnych leków nie stosujemy. Mąż wszystkie proporcje żywieniowe ma poukładane przez LODR, także współpracujemy ściśle z LODR-em i tego się trzymamy. W zeszłym roku zwiększyliśmy hodowle o 100%. A zwiększyliśmy z tego względu, że wiedzieliśmy, że czeka nas wykup ziemi i dodatkowe pieniądze były potrzebne, aby spłacać kredyty inwestycyjne.

Zeszły rok jeśli chodzi o zboża był bardzo dobry. Mieliśmy dobre plony mimo, że były wymarznięcia rzepaków i pszenicy, rzepak wymarzł w 100% pszenica wcale. Bardzo dobre plony uzyskaliśmy z jarych, szczerze mówiąc to nie mieliśmy gdzie przechowywać, musieliśmy od sąsiadów pożyczać przyczepę i magazyn.

Czy są następcy w gospodarstwie?

17-letni syn Mateusz garnie się do rolnictwa. W tym roku chcemy wysłać go na prawo jazdy kat. B i na ciągnik, bo chciałby pomagać w gospodarstwie jeszcze więcej. Tym bardziej, że potrafi i przede wszystkim chce. Uczy się w szkole zawodowej jako rolnik, praktyki ma prywatnie w firmie u pana Dukiewicza w Chociulach. Firma, która specjalizuję się w uprawie ziemi oprócz tego handlują nawozami oraz środkami ochrony roślin. Szef bardzo zadowolony jest z jego pracy. Chwali naszego syna, że bardzo pomocny, wszystko wykonuje tak jak należy, potrafi obsługiwać specjalistyczne maszyny. Widać, że chce, co jest bardzo rzadko spotykane u młodych osób. Powiem, że w szkole nawet koledzy się z niego śmiali, że chce być rolnikiem. Pamiętam jak mieli spotkanie w szkole z psychologiem, to psycholog potem powiedział, że rzadko się zdarza żeby chłopak w wieku 14 lat wiedział, czego od życia chce. Wszelkie działania inwestycyjne realizowane są z myślą o tym, że syn przejmie gospodarstwo.

Z jakich środków unijnych korzystaliście?

Pamiętam w pierwszym roku małżeństwa kupiliśmy pierwszy ciągnik MTZ 82 i kupiliśmy go z kredytu „Linia młody rolnik”, spłacaliśmy go w całości. Wtedy nie było żadnych możliwości dofinansowania, to był 1996 r. Kredyt był oprocentowany niżej niż komercyjny. Następnie korzystaliśmy z SPO, z tych środków zakupiliśmy większy ciągnik o większej mocy, to był Pronar 1221A, 110kM, uzyskaliśmy 60% dofinansowania. Kupiliśmy wtedy duży ciągnik, zwijarkę słomy, agregat uprawowo siewny. W następnym roku z PROW-u dostaliśmy dofinansowanie 40%, kupiliśmy ciągnik Deutz Fahr Agro Plus o mniejszej mocy, 60kM. Do tego kupiliśmy pług obrotowy Potinger i rozsiewacz nawozów Bogballe. Później w 2012 roku z „Różnicowania działalności rolniczej” założyłam firmę na usługi rolnicze i kupiłam ciągnik Deutz Fahr 140kM. Jeszcze dostaliśmy w 100% dofinansowanie na budowę płyty obornikowej i zbiornik na gnojowice wtedy jako pierwsi złożyliśmy wniosek na budowę. Na dzień dzisiejszy mamy 4 ciągniki, z czego dwa są z dofinansowania.

Modernizowaliśmy również budynki. Tam gdzie przechowujemy zboże wymienialiśmy dachy. W zeszłym roku modernizowaliśmy chlewnie, została ocieplona oraz zostały podwyższone stropy. Planujemy jeszcze podwyższenie jednej chlewni, poszerzenie kojców, oraz chcemy jeszcze zrobić bramę wjazdową z drugiej strony, aby było wygodniej obornik wyrzucać, bo na razie robimy to ręcznie. Wszystko po to aby było wygodniej i szybciej.

Staramy się dużo inwestować, więcej idzie w gospodarstwo niż w dom, ale są rzeczy ważne i ważniejsze, z gospodarstwa żyjemy. W przyszłym roku chcemy zmienić dach na starych świniarniach już złożyliśmy wniosek do gminy o usunięcie azbestu.

Wchodząc na podwórko w ogóle nie czuć zapachu hodowli, jak neutralizujecie specyficzny zapach?

Trzymamy świnie na głębokiej ściółce. Dwa razy w tygodniu czyścimy kojce. Dla nas jest to wygodniejsze, ale też lepiej się czujemy. Jak jest sucho to świnki są zdrowsze. Mają gdzie się bawić zakopują się w słomie. Latem też nic nie czuć. Słomę mamy swoją, sami prasujemy, także to jest mały koszt. Mamy słomę poskładaną w pryzmach, przykrytą trochę w stogach na polu i ok. 200 blatów jest schowane w stodole, żeby była sucha  przy zmianie obsady.

Jak długo gospodarstwo rozlicza się z VAT-u?

Od 2005 roku. Jestem bardzo zadowolona z takiego sposobu rozliczenia. Księgowość gospodarstwa prowadzę sama, kończyłam szkołę ekonomiczną więc miałam jakieś pojęcie. Moją firmę, którą założyłam przy różnicowaniu prowadzona jest przez biuro rachunkowe. Każdy zakup możemy odliczyć: paliwa, nawozy, środki ochrony roślin,  maszyny., ale za to podnieśli nam VAT na sprzedaż żywca z 5% na 8%.

Jak wygląda współpraca z kołami łowieckimi na tym terenie?

Powiem szczerze, że jeszcze nie mieliśmy problemów. Mamy taki kawałek ziemi 12,5ha, który nazywamy „Dziki”. Ziemia jest położona w środku lasu, dojazd nawet jest lasami, jest tam takie miejsce, dołek gdzie dziki zawsze się kąpały. Uprawiamy tam zboże, czasami jest tam miejscami wyniszczone przez dziki ale mało, nie ma nawet co zgłaszać. Więcej dzwonienia, chodzenia niż to wszystko warte. Myśliwi mają postawione w tym miejscu ambony, wysiadki i polują tam. Ale prawdę mówiąc więcej tam wymaka niż zwierzyna szkody wyrządza. Zwierzęta były, są i będą. Ziemniaki przy domu trochę dziki zniszczyły, na drugi dzień pilnował myśliwy i już nie przyszły.

Współpraca jest bardzo dobra, na naszych ziemiach obwód łowiecki ma Koło Odyniec Świebodzin. Mąż współpracuje z nimi podczas polowań zbiorowych, wozi myśliwych. Tak, że z Kołem Łowieckim nie ma problemu.

A co uważasz o Wspólnej Polityce Rolnej?

Na pewno dopłaty bezpośrednie powinny być w całej UE na wyrównanym poziomie. Ale życie nas nauczyło, że nie zawsze dostajemy to co chcemy. Więc ja się wcale nie dziwie, że są jakieś głośne okrzyki w radio czy w telewizji i rolnicy się buntują, bo się buntują za swoim. W końcu dążymy do tego żeby zrównać się jeśli chodzi o wymogi. Spełnimy te warunki, można nawet powiedzieć, że nawet lepsze mamy warunki niż w innych krajach, które są już dłużej lat w Unii. Myślę że powinniśmy dążyć do tego, aby ujednolicić wszystko, całą politykę rolną. Wydaje mi się, że zachodnia Europa obawia się nas, że będziemy dużo lepsi od nich i dlatego są problemy, aby pozyskać te pieniądze. A pieniądze unijne się nam należą. Aby skorzystać z jakichkolwiek programów musieliśmy spełniać warunki, a te warunki były naprawdę dość rygorystyczne. Wszystko było mierzone przyjeżdżała komisja, mierzyła okna, mierzyła natężenie amoniaku, mierzyła powierzchnie oraz kojce. Wszystkie wytyczne trzeba było spełniać, my dostosowaliśmy się wciągu jednego miesiąca do wszystkiego. Potem jak przyjeżdżała kontrola to byli zachwyceni, że dokonaliśmy tego w tak krótkim czasie. Polak potrafi. W nowym rozdaniu środków z PROW, powinny skorzystać gospodarstwa, które chcą a jeszcze nigdy nie korzystały, a są takie osoby. Ja w następnym roku nie chciałabym już modernizacji dałabym szansę innym aby wyrównać poziom naszego rolnictwa. Tak jak my mamy kilka programów zrealizowanych a są tacy co nie korzystali z niczego. Z początku niektórzy nie wierzyli, bali się, że te pieniądze trzeba będzie oddawać, bardzo nieufnie podchodzili do tego. My z początku też baliśmy się.  W sumie namówił nas do tego kuzyn, który korzystał z tych programów.

Ze stabilnością rynku jest problem. Gdyby cena świń była na stałym poziomie, to by było o wiele łatwiej. W tym tygodniu zdawaliśmy to cena była 5,10zł +VAT na żywą wagę, a w grudniu cena była poniżej 5zł. Na szczęście mamy umowę podpisaną z jednym i tym samym odbiorcą, który przywozi nam warchlaki oraz odbiera od nas tucznika. Współpraca jest bardzo dobra, dobre kontakty, pieniądze w terminie przelewają. Bardzo złe wspomnienia mamy z firmą ze Świebodzina, która kupowała świnie i do tej pory nie dostaliśmy 10 tys. to był 1996-97rok, to były wtedy duże pieniądze. Sprawa była w sądzie, ale niestety pieniędzy nie mamy do dziś, nie było z czego ściągnąć. Z obecnym odbiorcą współpracujemy już 4 rok i jesteśmy bardzo zadowoleni.

Czy udzielasz się społecznie?

Jeśli chodzi o wieś, to jestem członkinią KGW, poza tym działam przy kościele oraz w LGD w Świebodzinie również mąż jest prezesem OSP. Działamy też na rzecz świetlicy oraz wioski. Udzielamy się całą rodziną jak tylko czas nam na to pozwala. Zawsze coś pomożemy przy  budowach, malowaniu czy sprzątaniu. Ostatnio całą rodziną stawialiśmy plac przy remizie. Bardzo dobrze wszystkie społeczne organy razem współpracują jeśli chodzi o wspólne imprezy, festyny dla dzieci, dzień dziecka, dzień kobiet, dzień babci, dzień pieczonego ziemniaka, w czerwcu rzucanie wianków na wodę oraz różne imprezy jubileuszowe. Współpraca bardzo dobrze się układa bo mamy dobrego sołtysa. Pani sołtys jest przewodniczącą KGW. Najsmutniejsze jest to, że do pomocy przychodzą zawsze te same osoby, a inni potrafią tylko gadać. Nie patrzę na innych ważne, że ja mam swój udział i mogę coś zrobić, dzieci też są zadowolone bo ile mogą to pomogą. To co zrobimy to przecież zostanie też dla nas, aby polepszyć warunki życia.

Czy widziałabyś się w innym zawodzie?

Rodzice pracowali w PGR-ach, tata nadal pracuje w gospodarstwie rolnym, za mąż wychodziłam dosyć wcześnie jak miałam 19 lat, skończyłam szkołę ekonomiczną. Jeszcze jak byliśmy narzeczeństwem to lubiłam pomagać w czasie żniw. Pamiętam jak mieliśmy krowy dojne, sama je doiłam, nie przerażało mnie to. Może dlatego, że rodzice, dziadkowie mieli gospodarstwo więc byłam przyzwyczajona. Człowiek się cieszy z tego, że wszystko co ma to ma z pracy swoich rąk, że niczego nie dostał w prezencie. Od początku inwestowaliśmy w maszyny i  w gospodarstwo bo wiedzieliśmy, że tu zostaniemy.

Jakie masz zainteresowania i hobby?

Uwielbiam gotować i piec. Zawsze jak próbuję jakieś nowatorskie dania to rodzina się śmieje, że „Geslerowa”, poza tym ogród warzywny i kwiatowy. Jak zaczyna się wiosna to już nie ma mocnych na to. Wtedy muszę tak poukładać sobie dzień, aby zdążyć przy zwierzętach, na podwórku i przy dzieciach, a tą wygospodarowaną chwile w swoim ogródku spędzić. Piekę ciasta  na  imprezy t.j. chrzciny, komunie, wesela. Biorę udział w konkursach, w zeszłym roku na zagospodarowanie zagrody wiejskiej w kategorii rolnicza miałam II miejsce. Zimą rozwiązuję krzyżówki, czytam dobra książkę. Oprócz tego drobne konkursy, biorę udział w różnych konkursach kulinarnych i nie tylko. Dużo razy wygrałam w Gazecie Lubuskiej, Top Agrar. Wysyłam przepisy i kilka razy wygrałam drobny sprzęt AGD.  Oprócz kulinarnych konkursów, biorę udział w konkursach rolniczych organizowanych w LODR w Kalsku. W Olimpiadzie BHP w rolnictwie w tym roku miałam VII-miejsce a trzy lata temu zajęłam I miejsce.

Dziękuję za rozmowę
Joanna Nadborska

GALERIA:

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!
  Copyright ©2024 Lubuska Izba Rolnicza, wszystkie prawa zastrzeżone.