MŁODZI PRZYSZŁOŚCIĄ ROLNICTWA
Tomasz Okuszko wraz z żoną Joanną prowadzi gospodarstwo rolne w gminie Łagów w powiecie świebodzińskim. Mają dwójkę dzieci 5-letniego Igora i 2,5-letnią Julię.
Proszę powiedzieć kilka słów o historii gospodarstwa oraz obecnej strukturze.
Od dziecka związany byłem z gospodarstwem. Zawsze fascynowało mnie rolnictwo. Gospodarstwo przejąłem po rodzicach, zaraz po szkole rolniczej, którą ukończyłem w Bobowicku. Od tamtej pory rolnictwo jest moim źródłem utrzymania. Później z biegiem czasu zacząłem modernizować gospodarstwo. Stopniowo powiększałem swój areał poprzez zakup gruntów z zasobów Agencji Nieruchomości Rolnej, również zakupiłem nowe maszyny rolnicze. Zaczęliśmy inwestować w trzodę chlewną. Posiadamy 11 macior w cyklu zamkniętym, sami odchowujemy i sprzedajemy. Obecnie gospodarstwo liczy170 ha. Uprawiamy; kukurydzę, rzepak i pszenżyto. Ze względu na niekorzystne warunki atmosferyczne chcemy odejść od poplonów, bo uprawy wychodzą bardzo słabe.
Czy korzystali Państwo z programów unijnych na rozwój gospodarstwa?
Starałem się o pieniądze na „Ułatwienie startu młodym rolnikom”, ale z powodu błędu urzędniczki za późno rozpatrzono wniosek, niestety nie udało się pozyskać dofinansowania.
Cały sprzęt jaki posiadamy w gospodarstwie, został zakupiony z własnych środków. Jedyne fundusze, z których skorzystaliśmy to były na budowę płyty gnojowej.
Jaki sprzęt jest w gospodarstwie?
Posiadamy dwa ciągniki nowego NewHoland 175KM oraz Lamborghini165 KM. Nabyliśmy również nową bronę talerzową 4 metrową-Uni Grudziądz, nowy rozrzutnik obornika 10 tonowy Brochard, nowy agregat uprawowo siewny firmy Ares, nowy ciągnik rolniczy TTZ oraz kombajn zbożowy marki CASE. Mamy również u siebie siewnik zbożowy, przyczepy, trzy pługi w tym jeden obrotowy, czyszczalnię zboża i inny mniejszy sprzęt rolniczy. Większość sprzętu została zakupiona przeze mnie po przejęciu gospodarstwa.
Jak wiadomo oprócz budynku mieszkalnego na mojej posesji stoją jeszcze: chlewnia, magazyny zbożowe, garaże i wiaty na sprzęt rolniczy.
Czy sam Pan pracuje w gospodarstwie?
W większości sprawami w gospodarstwie zajmuję się sam, czasami tata mi pomaga. Nie zatrudniamy żadnych pracowników. W sezonie, kiedy jest intensywność prac na polu, pomaga nam rodzina. Wszystko staramy się robić własnymi siłami. Jeśli chodzi o dokumentację i formalności, to takimi sprawami zajmuje się żona.
Czy planowany jest rozwój gospodarstwa, jakieś większe zmiany?
W przyszłym roku chcemy zainwestować w czerwone bydło mięsne. Jeśli chodzi o zwiększenie areału w gospodarstwie to w naszej okolicy niestety nie ma już wolnych gruntów rolnych. Myśleliśmy też o agroturystyce. Mamy teren gdzie można by było taką działalność otworzyć i rozwinąć. Tym bardziej, że w koło jest pełno jezior i lasów. Ale do każdej inwestycji potrzebne są większe środki finansowe. A obecnie ponieśliśmy duże nakłady na zakup sprzętu i ziemi. Musimy trochę odetchnąć po inwestycjach, które w ostatnim czasie realizowaliśmy.
Proszę powiedzieć czy kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego, która jest w okolicy koliduje z rolnictwem?
Osobiście nam nie przeszkadza. Nawet chcą kupić grunty ode mnie, ponieważ idzie tam pokład węgla. To jest niewielka kopalnia, z rolnikami próbuje żyć w zgodzie bez konfliktów i problemów.
Niestety osoby zatrudnione przy pracach w kopalni skarżą się na zarobki. Taki przykład, osoba, która ma uprawnienia na operatora koparki zarabia ok. 1200 zł. Za tą samą pracę w mieście dostałaby więcej. Dużo pracowników ucieka z kopalni, w szczególności młodzi ludzie.
Dla mieszkańców naszej wsi uciążliwe stają się załadowane ciężarówki, które jeżdżą z kopalni. Drogi są w fatalnym stanie, dziurawe z koleinami, bez chodnika. Mury w domach pękają. Gmina obiecała wyremontować drogę, niestety na obietnicach się skończyło. Łatają tylko dziury. Tyle, że to nie pomaga, bo powstają kolejne. Były w gminie przeznaczone pieniądze na gruntowny remont drogi, ale niestety zostały one przesunięte na inny cel.
Czy występują problemy ze szkodami łowieckimi?
Kilka naszych pól znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie z lasami, więc problemu szkód łowieckich nie da się uniknąć. W chwili obecnej jest już lepiej. Dogadaliśmy się z myśliwymi, że dopłacą nam do 3 ton rzepaku.
W tym roku zwierzyna zniszczyła nam całą 8ha uprawę, wszystko trzeba było zaorać. Szkoda została wyceniona na 43 tys. zł. Umowa była spisana prędzej więc nie było problemu z odszkodowaniem. Dla takiego koła łowieckiego jakie jest u nas, są to bardzo duże pieniądze. Doszliśmy do porozumienia. Koła łowieckie są potrzebne tak samo rolnikom jak rolnik kołu.
W tamtym roku straciliśmy przez zwierzynę 30ha kukurydzy. Koło łowieckie nie uznało szkody. Stwierdziło, że za późno zgłosiliśmy szkodę oraz uznali, że zbiór kukurydzy był po terminie. Ze zgłaszaniem szkody czekaliśmy do momentu koszenia, a że niesprzyjająca pogoda odwlekała prace polowe to wyszło tak, że ok. 100 tys. zł byliśmy stratni na braku wypłaty odszkodowania. Przedstawiciele koła byli u nas i wiedzieli o tych terminach, nikt z nich nam o tym nie powiedział, celowo działali na naszą niekorzyść. Teraz jestem mądrzejszy o zeszłoroczne doświadczenia. Dlatego w tym roku im nie podarowałem. Teraz skrupulatnie pilnujemy wszystkich terminów.
Niestety problem też jest ze szkodami wyrządzonymi przez samych myśliwych, jeżdżą po polach jak chcą, jak po swojej własności. Nie każdy szanuje pracę rolnika.
Wielu rolników odchodzi od produkcji zwierzęcej, co pana skłoniło do pozostania przy tym dziale rolnictwa i rozwijanie się w tym kierunku?
Odkąd pamiętam mój tata zajmował się hodowlą trzody. Nie chciałem likwidować hodowli, bo to różnie bywa. Jeden rok jest gorszy, drugi lepszy. Produkcja trzody chlewnej przynosi stały dochód, w każdym miesiącu mamy jednak jakiś przypływ gotówki.
Czasami przeszkadza to, że człowiek jest cały czas uwiązany z gospodarstwem, nie można nigdzie pojechać nawet do rodziny na kilka dni. Chyba, że na ten czas ojciec zgodzi się przypilnować gospodarstwa.
Co skłoniło tak młodych ludzi jak Państwo do zostania na wsi?
Pani Joanna: Akurat ja pochodzę z miasta. Poznaliśmy się w szkole rolniczej. Chociaż mieszkałam w mieście, to całe swoje dzieciństwo spędzałam na wsi u cioci lub u dziadków. Bardzo lubię wieś. Przed ślubem mąż zapytał się czy pójdę na gospodarkę i się zgodziłam. Po ślubie jesteśmy już 7 lat.
Czy pani angażuje się w życie wsi?
Ja osobiście nie działam w żadnym KGW, za to moja teściowa jest w tej kwestii bardzo aktywna. Jak trzeba to czasami pomagam przed dożynkami, czy innymi imprezami. Piekę ciasta, pomagam coś zorganizować, zdarza się, że zawożę nawet te panie na lokalne imprezy. Jak trzeba to chętnie służymy pomocą.
Jak wygląda gospodarowanie od strony kobiecej?
W gospodarstwie odpowiedzialna jestem za stronę papierkową, jest tego naprawdę dużo. W gospodarstwie zmieniliśmy sposób opodatkowania, przeszliśmy na VAT. Trzeba pilnować faktur, terminów. Wnioski do ARiMR sama wypełniam, rzadko korzystamy z pomocy doradców. Sprawami księgowymi zajmuje się księgowa, ja dostarczam jej dokumenty.
Co skłoniło Państwa do przejścia na VAT?
Takim czynnikiem, który przekonał nas do VAT-u był zakup maszyn rolniczych. W gospodarstwie jest dużo zakupów, inwestycji, a wiadomo, że sprzęt jest drogi. Jak rolnicy mają teraz dopłaty, to sprzęt poszedł mocno do góry. VAT-u w miesiącu wychodzi nam naprawdę sporo, bo ok. 4tys. zł. Szkoda mi było stracić te pieniądze, lepiej jest VAT odzyskać. Trzeci rok rozliczamy gospodarstwo z VAT-u. Jest zdecydowanie lepiej, zachęciłbym wszystkich rolników aby w ten sposób się rozliczali.
Proszę powiedzieć co Pan myśli o polityce rolnej w naszym kraju.
Jest tragedia, nie zajmują się rolnikami, tylko cały czas krzyczą aby podwyższyć składki KRUS lub całkowicie KRUS zlikwidować. A nie wiedzą jak jest naprawdę w tej gospodarce. Mówią, że mamy dopłaty, a z nich dużo pieniędzy. Mamy duże gospodarstwo, co za tym idzie również duże wydatki i jest naprawdę ciężko koniec z końcem związać. Trzeba mieć pieniądze na podatek, na nawozy, opryski czy nasiona. A nasi politycy zajmują się tylko sobą. Już od wielu lat jest źle. Ja już nawet nie oglądam telewizji, aby nie patrzeć na tych polityków, bo na darmo się denerwuję. A i tak lepiej dla nas nie zrobią. Teraz przed wyborami zaczęli więcej krzyczeć. W naszej polityce rolnej należało by wszystko zmienić. Nasi zachodni sąsiedzi mają znacznie lepiej. Szczególnie jeśli chodzi o wysokość dopłat. Mają nawet dopłaty do trzody chlewnej, a u nas tego nie ma. My dokładamy do interesu, jak tak może być, żeby cena żywca była taka tania a zboże idzie cały czas do góry. Cena mięsa w sklepie rośnie a rolnik cały czas dostaje tyle samo.
Co skłoniło Pana aby startować do LIR w wyborach?
Namówili mnie okoliczni rolnicy i też oni oddali na mnie głos. Najpierw namawiali mnie abym startował na sołtysa, ale nie zgodziłem się ze względu na to, że nie mam za bardzo wolnego czasu. Zawsze pomagam rolnikom, podpowiadam jak coś załatwić w urzędzie.
Zainteresowania, hobby.
Pani Joanna: ja bardzo lubię czytać książki, kiedy mam wolną chwilę poświęcam ją na czytanie. Latem wiadomo jest trudniej, ale jak przyjdzie jesień, zima wtedy jest więcej czasu.
Na grzyby całą rodziną lubimy jeździć. Mąż lubi czasem powędkować.
Dziękuję za rozmowę
Joanna Nadborska