GOSPODARUJĘ MIMO WIELU PRZECIWNOŚCI
Pan Ryszard Garbacz prowadzi gospodarstwo rolne we wsi Przyborów, gmina Nowa Sól. Jest członkiem Nowosolskiej Rady Powiatowej LIR. Ukończył szkołę rolniczą w Siedlisku. Z wykształcenia – rolnik mechanizator. Ma 36 lat. Gospodarstwo prowadzi z małżonką Agnieszką, mają dwójkę synów: Dariusza i Huberta.
Jak powstało gospodarstwo i na jakim areale obecnie Pan gospodaruje?
W 2000 roku rodzice przekazali mi gospodarstwo wielkości 18 ha. Przez ten czas rozwijałem gospodarstwo, głównie pozyskując grunty. Na dzień dzisiejszy mam 26 ha ziemi własnościowej i 26 ha w dzierżawie, razem 52 ha.
W większości są to słabe grunty – V i VI klasa, niewiele IV. Uprawiam głównie żyto, trochę jęczmienia ozimego i pszenżyto, ok.1,5 ha ziemniaków odmian: Dolar, Wineta. Łąki zajmują ok. 8 ha łąk.
Jakie plony udaje się Panu uzyskiwać?
W tym roku był średni rok, było za sucho. Plon ziemniaków otrzymałem ok. 25 ton z ha, żyta ok. 1 tony z ha. W tym roku lepiej wysypał jęczmień ozimy, bo około 5 ton z ha.
Zboże jare bardzo słabo wyszło – zebrałem tak od 500 kg – 1 t/ ha.
Jestem również w programie rolno-środowiskowym. Wymóg płodozmianu – po zbożu sieję gorczycę oraz ziemniaki.
A jak Pan sobie radzi ze sprzedażą ziemniaków?
Ziemniaki sprzedaję na terenie wsi na bieżąco, a dodatkowo zawożę do Nowej Soli do sklepu. Nie mam większych problemów ze zbytem detalicznym.
Gospodarstwo jest po części hodowlane?
W gospodarstwie jest trzoda chlewna, ale niewiele. Mieliśmy 10 macior, ale na dzień dzisiejszy ograniczyliśmy do 5. Hodowla o połowę spadła z przyczyn ekonomicznych i nie jest opłacalna. Cena żywca kształtuje się poniżej kosztów produkcji.
Nie ma Pan sentymentu do tej hodowli? Podwórko będzie inaczej wyglądać, w chlewniach będzie pusto.
Pozostaniemy przy produkcji roślinnej. Będziemy starać się zwiększać areał. Będzie więcej czasu dla roślin.
Czy unijne wymogi cross-complain ograniczą działalność średnich rolników?
Na pewno! Z tym, że podejrzewam, jest to wina naszego polskiego rządu, bo na zachodzie byłem to tam obornik normalnie leży przy samej drodze i nikt się nie „czepia”. Płyty w tym miejscu na pewno nie było bo jak jechałem jesienią to obornik leżał, a w lecie już tam zboże rosło. Stanowczo zbyta restrykcyjne jest podejście polskich władz odnośnie wymogów ochrony środowiska. Skutkiem tego jest likwidacja wielu hodowli.
Jakie inwestycje poczynił Pan od momentu przejęcia gospodarstwa i jakie są w planach?
Dokupiliśmy 8 ha ziemi na własność, część z Agencji cześć od osób prywatnych po upadającej spółdzielni produkcyjnej. W miarę możliwości rozszerzamy areał.
Dokupiliśmy również jeden ciągnik dużej mocy i parę maszyn.
W przyszłości chciałbym dokupić gruntów. Mamy stodoła, w której teraz trzymamy słomę, ale jak zlikwidujemy hodowle to przeznaczymy to na przechowywanie zboża.
Marzy mi się zakup agregatu uprawowo-siewnego. Ale uważam, że zakup maszyny za 300 tys.zł tylko po to, żeby pracował on 2-3 miesiące w roku to strata pieniędzy. Lepiej kupić za tę sumę inny sprzęt. A sprzęt specjalistyczny – są ludzie, którzy świadczą usługi. Jestem mechanikiem i najbardziej lubię kupować takie maszyny, które sam sobie mogę naprawić.
Nie korzystałem dotychczas z dodatkowych środków unijnych oprócz dopłat, ponieważ przy produkcji zwierzęcej jest bariera nie do przejścia. Znam rolników, którzy jak wystartowali z programem SAPARD – od razu zlikwidowali swoją produkcję zwierzęcą.
Korzystałem jedynie z kredytu na zakup ziemi, przy tych warunkach pogodowych człowiek boi się kredytów.
Czy dopłaty rekompensują nakłady?
Dopłaty na pewno pomagają przy kosztach produkcji. Ale nie jest ich za dużo. Wszystkie idą na nawozy, środki ochrony roślin, na paliwo, to wszystko pochłania całe dopłaty. A w sumie np. zboże nie ma takiej opłacalności, ani przewidywalności ceny. W trakcie żniw tona żyta była po 470zł, a na dzień dzisiejszy jest ok. 320zł i nikt już nie chce kupować.
A czy hodowla nie trochę wyjściem dla tej sytuacji? Co Pan zrobi ze zbożem?
Produkcji trzody się nie odbuduje z dnia na dzień. To jest trudna sytuacja.
Jak Państwo rozwiązujecie problem szkód łowieckich?
Akurat na terenie wsi, w której mieszkam, nie ma dużych problemów. Ale nasiliły się szkody w okolicznych wsiach, ostatnio rolnik z Nowego Żabna poprosił o uczestniczenie w szacowaniu. Przedstawiciel koła łowieckiego od wyjścia z samochodu od razu zaczął rozmowę krzykiem. To jest podejście makabryczne. Później się okazało, że w ogóle tego pana nie było protokole. Ja uczestniczyłem i pracownik urzędu gminy. Podejście kół musi się zmienić.
Zwierzyny jest coraz więcej. Duże spustoszenia robią sarny w zbożu. Populacja dzików strasznie się zwiększyła. Nie jestem myśliwym, ale często Ci, którzy są rolnikami i myśliwymi są wykorzystywani przez koła łowieckie do darmowych usług.
Skąd Pan czerpie wiedzę rolniczą?
Za szkoleń przeprowadzonych przez ODR i Izbę Rolniczą, z czasopism rolniczych. Prenumeruję TOP AGRAR Polska tam też jest bardzo duży zapas wiedzy.
Jakie Państwo macie hobby?
Ja to tak trochę na sportowo. Bardzo mnie interesuje piłka nożna. Przez 15 lat byłem piłkarzem w KS Przyborów.
Czy działa Pan w sołectwie?
W tej kadencji nie. W poprzedniej działałem. W tej wsi zostało już tylko 4 rolników, którzy żyją z rolnictwa. Coraz mniejsza jest opłacalność, a do tego słabe gleby. Przyjdzie susza wszystko odbija się na plonach, a nakłady trzeba ponieść. Wiosna zapowiadała się ładna a później przypaliło słonko i plony zebraliśmy słabe
Co Pan sądzi na temat obowiązkowych ubezpieczeń?
Wydaje mi się, że trzeba starać się opłacać OC, gdyby przyszły do nas takie wichury jak na Śląsku, a tego nie przewidzimy, to lepiej być ubezpieczonym. Warto, gdyż można wtedy zawsze trochę spokojniej spać. Ja swoje gospodarstwo mam ubezpieczone.
Jak według Pana powinna być krajowa polityka rolna?
Trudno jest powiedzieć cokolwiek na ten temat bo wcześniejsze rządy też nie bardzo interesowały się rolnictwem. Wszystkie obietnice były do czasu wyborów. Lepiej się zająć gospodarstwem, pracą i rozwojem, i liczyć na siebie.
Było na tym terenie kilka prób robienia grup producenckich. Czy jest Pan przekonany do tego typu działań?
Na pewno jest to dobre rozwiązanie, bo pojedynczy rolnik nie ma szans na rynku. A jak by się zrzeszyli to zawsze jest bardziej wierzytelny, łatwiej negocjować z zakładem przetwórczym.
A Pan jest w jakieś grupie?
Nie jestem.
Bo przeważnie człowiek nie ma czasu. Ale z biegiem czasu trzeba się będzie dołączyć do jakiejś grupy. Na dłuższą metę ciężko będzie dalej samemu.
Kto się zajmuje biurokracją w domu?
Żona. Ona zajmuje się wypełnianiem wniosków obszarowych. Nie wiem komu na tym zależy, żeby co roku je zmieniać. Co roku są jakieś zmiany, a oto moim zdaniem jest niepotrzebne. Rolnicy nie będą kombinować, bo mają za dużo do stracenia.
Czy synów ciągnie do pracy w gospodarstwie?
Starszy syn woli komputer, a młodszy trudno powiedzieć ma dopiero skończone 3 lata. Czas pokaże.
Dziękuje za rozmowę
Małgorzata Pałys