Lubuska Izba Rolnicza » Archiwum bloga » PRACA NA DWA ETATY
Główna » Aktualności

PRACA NA DWA ETATY

Autor: Red. dnia 22 sierpnia 2023

Przedstawiamy Państwu gospodarstwo członka Świebodzińskiej Rady Powiatowej Lubuskiej Izby Rolniczej pana Macieja Staszewskiego z miejscowości Opalewo, w której wraz z małżonką Elżbietą oraz córkami: Natalią, Gabrielą i Julią, prowadzi gospodarstwo rolne, z powodzeniem łącząc obowiązki gospodarza z pracą zawodową.

Proszę opowiedzieć o historii gospodarstwa. Jak zmieniało się na przestrzeni lat?

Gospodarstwo o powierzchni 31 ha zostało zakupione w 1980 r. przez mojego ojca (członka izb rolniczych, jeżeli dobrze pamiętam, od pierwszej kadencji, aż do śmierci w 2009 r.). Od samego początku było nastawione na produkcję trzody chlewnej, zmodernizowana została główna chlewnia oraz pomniejsze pomieszczenia tak, że świnie były w każdym pomieszczeniu, które można było przerobić na chlewik. Przybywało również hektarów, niestety tylko z dzierżaw. W szczytowym okresie powierzchnia gospodarstwa liczyła ok 80 ha i jak na lata 90-te ubiegłego wieku było dość spore. Posiadało pełen park maszynowy: kombajn zbożowy, kombajn do ziemniaków, 3 ciągniki oraz niezbędny sprzęt do uprawy. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych ojciec, za namową znajomego, który posiadał kiosk na rynku do sprzedaży mięsa i wędlin, dokonał tzw. uboju gospodarskiego, wynajął ten kiosk i handlował. Gdy okazało się że zysk z tak sprzedanego tucznika jest dużo, dużo większy niż w skupie, postanowił otworzyć małą masarnię w zaadoptowanych pomieszczeniach ( później wyrastało tych masarni jak grzyby po deszczu). Chcąc zwiększyć skalę produkcji, postanowił wybudować masarnię z prawdziwego zdarzenia, oczywiście z kredytów. Gdy budowa była prawie skończona nastał pan Balcerowicz i jego reforma finansów. Super czy hiper inflacja zjadła kredyty, odsetki od odsetek i tak dalej… i tak dalej… Gospodarstwo popadło w długi. Gdy likwidowano PGR większość okolicznych gospodarstw powiększało swój areał, my byliśmy niestety zablokowani sytuacją finansową. W 1996 r. rozpocząłem studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Zielonogórskiej, na początku 1997 r. ożeniłem się i urodziła nam się córka Natalia. Ja studiowałem i pomagałem w gospodarstwie, żona pracowała zawodowo. Około 2000 r. mogłem przejąć ziemię, lecz ciążące zobowiązania skutecznie mnie zniechęciły. W 2001 r. ojciec oddał ziemię w dzierżawę na 5 lat, (na zasadzie „potem się zobaczy”) ja kończyłem studia i rozpocząłem pracę zawodową. Różne zawirowania życiowe sprawiły, że dzierżawa została przedłużona do 2020 r. W 2004 r. na świat przyszła druga córka Gabriela a w 2010 r. … trzecia Julia. W 2009 r. zmarł ojciec a ja przejąłem gospodarstwo z dobrodziejstwem inwentarza. Startowałem z kontem dużo poniżej zera, udało mi się odzyskać 9 ha ziemi z dzierżaw (reszta z datą pewną do 2020 r. bez dobrej woli dzierżawcy nie do ruszenia), po licznych pismach i negocjacjach z wierzycielami, z pomocą rodziny wyszliśmy na prostą. Obecnie, od 2020 r. gospodaruję na 31 ha. Posiadam ciągnik New Holland TD5050 oraz dzięki Restrukturyzacji Małych Gospodarstw z 2019 r., niezbędny sprzęt do uprawy tego niewielkiego areału. Mam nadzieję pozyskać jeszcze środki z ostatniego naboru w tym rozdaniu na Modernizacje gospodarstw.

Jaki jest główny profil gospodarstwa i jak w chwili obecnej przedstawia się struktura zasiewów?

Gospodarstwo jest nastawione na produkcję roślinną, aczkolwiek posiadam również drobny inwentarz na własne potrzeby: nioski, brojlery, kaczki, gęsi, króliki. W tym roku pierwszy raz a zarazem ostatni – perliczki, bo to szalone ptaki. Obecnie uprawy kształtują się następująco: rzepak 8 ha, pszenica 11 ha, jęczmień 6,5 ha, burak cukrowy 5,5 ha. Plony są na zadawalającym poziomie, chociaż chciało by się więcej. Jest jeszcze rezerwa do wykorzystania potencjału gleby, bo są to gleby dobre III, IV klasy, jednak ostatnie lata przed końcem dzierżawy mocno eksploatowane przez  dzierżawcę, bez większych nakładów np. w wapnowanie, czy wywóz słomy bez nawożenia obornikiem.

Czy z wykształcenia jest Pan rolnikiem? 

Szkołę średnią zakończyłem jako „Technik mechanik maszyn i urządzeń rolniczych” natomiast studia jako Inżynier „Automatyzacji i organizacji procesów produkcyjnych” tak że, jakieś tam wykształcenie rolnicze posiadam. Myślę, że praca bezpośrednio w gospodarstwie, ponoszenie odpowiedzialności i kon-sekwencji swoich decyzji więcej nauczy niż nie jedna szkoła, zwłaszcza jak złe decyzje uderzą po kieszeni.

Czy praca w gospodarstwie jest jedynym źródłem dochodu?

Zawodowo pracuję jako konstruktor w niedużej rodzinnej firmie. Bardzo nie lubię tego określenia, ale jestem tzw. dwuzawodowcem (dawniej chłoporobotnikiem). Cenię sobie tę pracę, ponieważ jest blisko miejsca mojego zamieszkania i w razie konieczności wyjścia w związku z gospodarstwem, nie mam problemu, a co istotne i może najważniejsze, mam opłacane składki w ZUS, który nie jest idealny, ale nie muszę sam opłacać patologicznego systemu w KRUS.

Czy rozważa Pan powiększenie gospodarstwa i rezygnację z pracy zawodowej na rzecz rolnictwa? 

Oczywiście, że rozważam, dlatego gram w totolotka. Żeby zrezygnować z pracy zawodowej i utrzymać siebie, gospodarstwo i dom na przyzwoitym poziomie (żona też pracuje zawodowo) musiałbym powiększyć je, tak sobie myślę, o jakieś 50 ha. Gdyby nawet znalazł się taki areał, to lekko licząc 40 tys. za hektar daje 2 mln zł, czyli całkiem sporo jak dla mnie. Ale trzeba mieć nadzieję, że się uda.

Co skłoniło Pana do kandydowania w wyborach do izb rolniczych i czy w tym roku również weźmie Pan w nich udział?

Do izb rolniczych startowałem po raz pierwszy w 2011 r. Co mnie skłoniło? Myślę, że trochę pamięć po zmarłym w 2009 r. ojcu, członku Izby Rolniczej, który od kiedy pamiętam zawsze udzielał się w organizacjach rolniczych, trochę za namową siostry, która swego czasu pracując w dziale rolnym radia zachód miała kontakt ze środowiskiem rolniczym, a także trochę z chęci osobistego poznania środowiska. Podczas spotkań, debat czy choćby Złotego Kłosa można wymienić się uwagami, spostrzeżeniami co do sytuacji w rolnictwie. Poznać ciekawych ludzi, problemy z innych rejonów województwa, dlatego w bieżącym roku również wezmę udział w wyborach.

Jak ocenia Pan politykę rolną naszego państwa? Co uważa Pan, że koniecznie powinno zostać zmienione a co się wg Pana sprawdza?

Ciężko powiedzieć, bo jak to zwykle bywa są działania lepsze i gorsze. Wydaje się, że instytucje związane z rolnictwem reagują dopiero gdy pojawia się problem, nie rzadko wręcz panicznie. Brakuje od wielu lat jakieś wizji, celu w którą stronę ma podążać rolnictwo w Polsce, Unia Europejska też nie pomaga. Pierwszy z brzegu przykład: dopłaty do zboża w związku z niekontrolowanym, niestety, napływem ziarna z Ukrainy. Minister na konferencji oznajmia, będziemy płacić za pszenicę i kukurydzę tyle to a tyle, od tego do tego, składajcie wnioski rolnicy wydzwaniają do Agencji tam nic oficjalnie nie wiedzą, nie ma rozporządzeń. Minister nie zdążył ściągnąć marynarki po konferencji, a tu afera, dlaczego tylko pszenica i kukurydza, dlaczego tylko do kwietnia a nie dłużej i bach… kolejne zmiany. Tak jest dopłatami do nawozów, materiału siewnego a wcześniej z suszą, o której można by też rozprawiać godzinami. Rząd biega z wiaderkiem po płonącym lesie i próbuje gasić małe krzaczki. Dorzuca miliardy, póki jeszcze są, licząc na wdzięczność rolników przy urnach wyborczych. Oczywiście, żeby nie było, że wszystko jest złe, to na plus na pewno jest cyfryzacja instytucji okołorolniczych, dopuszczenie rolników ubezpieczonych w ZUS do szerszej gamy programów unijnych, podwyższenie zwrotu akcyzy za paliwo, Rolniczy Handel Detaliczny.

Jest Pan członkiem Świebodzińskiej Rady Powiatowej LIR od IV kadencji. Czy pełni Pan jeszcze inne funkcje społeczne?

Obecnie nie pełnię żadnej innej funkcji społecznej. Co prawda jestem członkiem OSP Opalewo, ale raczej wspierającym niż biorącym udział w akcjach. Swego czasu byłem również członkiem rady sołeckiej przez dwie kadencje.

Jak spędza Pan czas wolny? Czy pracując zawodowo i prowadząc jednocześnie gospodarstwo ma Pan chwilę dla siebie, na swoje hobby i rozwój zainteresowań?

Hmm, a co to jest? Żartuję, oczywiście że mam czas wolny i myślę, że każdy rolnik może taki mieć, a wręcz powinien mieć, niezależnie od ilości hektarów. Wszystko można sobie tak zorganizować, by mieć czas na odpoczynek i swoje pasje. Nie te czasy, że tylko ten kto ma ręce urobione po łokcie i chory kręgosłup od roboty, to dobry gospodarz. Z żoną lubimy poznawać dalszą lub bliższą okolicę, wsiąść w auto i jechać bez konkretnie obranego kierunku, czasem dojedziemy do niedalekiej restauracji i po obiedzie wracamy, a czasem przejedziemy kilkadziesiąt kilometrów poznając nasze Lubuskie i ościenne rejony. Co jakiś czas, na weekendy, zwiedzamy polskie (i nie tylko) miasta, podobno teraz nazywa się to „City Break”. No i oczywiście urlop, staramy się z żoną, by chociaż przez tydzień mieć wspólny wypoczynek, ostatnio byliśmy w Pieninach, tym razem obieramy kurs nad Bałtyk.

Panie Macieju, serdecznie dziękuję za rozmowę, życząc na zakończenie powodzenia w realizacji wszelkich planów, no i oczywiście duuużej wygranej w totolotka.

A. Jędrzejko

Digg this!Dodaj do del.icio.us!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!Dodaj do Yahoo!
  Copyright ©2024 Lubuska Izba Rolnicza, wszystkie prawa zastrzeżone.