Główna » Aktualności

AGROBIZNESMEN ROKU 2006 – Władysław Piasecki

Autor: Red. dnia 5 grudnia 2006

W 16-ej edycji  konkursu na „Agrobiznesmena Roku” złotą szablę otrzymał przedsiębiorca rolny oraz prezes LIR W. Piasecki. Kapituła przyznała zaszczytny tytuł  w uznaniu zasług w branży rolno-spożywczej, specjalizacji drobiarskiej. Ubojnia Drobiu „Bomadek” wyróżnia się zintegrowaną bazą surowcową opartą na surowcu ze Zrzeszenia Rolników i Producentów „Indyk Polski”. Roczna produkcja zakładu zatrudniającego 220 osób – to  20 tys. ton i ciągle wzrasta.  Ponad 60 % produkcji uznanej certyfikatami HACCP, GMP i ISO jest eksportowane do Niemiec, Belgii oraz Wlk. Brytanii.

Jest Pan prezesem i współwłaścicielem Ubojni „BOMADEK”.  Jaka jest sytuacja na rynku drobiu w Polsce?

W. Piasecki: Rynek drobiu rozwija się od 90-ątych lat bardzo dynamicznie. Polska produkuje już samych kurczaków powyżej  1mln ton, a także 300 tys. ton gęsi, kaczek. W naszej branży dynamika jest bardzo duża, to 10 % przyrostu co rok. Tego się nie odnotowuje w żadnych kraju europejskim, a wręcz przeciwnie. Widać przez to jak dobrze dostosowaliśmy się do rynku europejskiego po akcesji. Przypominam, że wtedy mieliśmy kontygenty do 2004 roku, a teraz jest wolny rynek. Dynamika  wzrostu eksportu drobiowego była ponad 100%. To pokazuje siłę naszego przemysłu i naszych hodowców. Co należałoby poprawić? Myślę, że przede wszystkim edukację  higienę na fermach oraz powiązanie  zakładów z producentami Już teraz niektóre państwa, u których występuje salmonella, zamykają się na drób. Do tej pory jeszcze nikt nie zwraca mocno na to uwagi. W Polsce natomiast się mało robi aby od podstaw, czyli od jaja, do konsumenta dbać o wyeliminowanie salmonelli. Tutaj należy robić wszystko żeby ten produkt, który z Polski wychodzi też był wolny od salmonelli.

Czy handel ze Wschodem się opłaca?

W. Piasecki: Handel ze Wschodem miał swoje plusy i minusy. Dziś minusem jest to, że  nie mamy dostępu do rynku stosunkowo bogatego społeczeństwa jakim jest dziś  Rosja. Należy żałować, że tego rynku nie możemy odblokować, bo zarówno nasz zakład jak i wiele innych w Polsce miał bardzo dobrych kontrahentów rosyjskich. Mieliśmy więc bardzo dobrych kontrahentów, którzy chcieli i chcą do tej pory z nami współpracować, a warunki polityczne powodują, że nie możemy na ten rynek dostarczać. Z reguły Rosja, jeżeli chodzi o dostępność do swojego rynku, bardzo źle traktuje nie tylko Polskę, ale całą Europę. Jako polscy producenci przeszliśmy więc szok związany z zamknięciem rosyjskiego rynku z dnia na dzień. W Rosji ceny wyrobów wzrosły o 30 % i tamci konsumenci musieli za to zapłacić. My znaleźliśmy inne rynki i okazuje się, że  są one lepsze jeżeli chodzi o zasobność portfela konsumenta. Mówię tutaj o rynkach, na których w ogóle nie byliśmy, jak Korea, Japonia. To pokazuje, że nasz przemysł jest stabilny, potrafi w kryzysowych sytuacjach znaleźć dobre wyjście.

Jak Pana Zakład jest przygotowany do konkurowania w świecie?

W. Piasecki: Nasz zakład posiada praktycznie wszystkie certyfikaty – HACCP, GMP i ISO.

Polska też powinna wprowadzić swój certyfikat jakościowy, który dopuszcza produkty z Unii Europejskiej na polski rynek określając jakie mają być standardy, jak ma być hodowane na fermach, jak ma być ubijane w zakładach, jak ma być pakowane, jakie ma mieć mikrobiologiczne wymagania mięso. Jeżeli wprowadzimy to w Polsce, to się ustrzeżemy przed zalewem taniej, złej jakości żywności z UE. Dziś nie ma granic, więc trzeba tylko i wyłącznie dbać o jakość, zarówno po naszej stronie jak i po tamtej.

Co zagraża polskim przedsiębiorcom w obecnych warunkach globalizacji?

W. Piasecki: Wszelkie choroby, susze i kataklizmy typu pandemie, które powodują utratę całego dobytku przez rolników – tu jest wielkie zagrożenie. Uważam, że dużym zagrożeniem dla Polski duże rozdrobnienie zarówno gospodarstw, jak i zakładów produkcyjnych. Polacy powinni wykorzystać ten czas na łączenie się, wymieniając się udziałami czy akcjami, tworzyć większe grupy kapitałowe. Wszystkie polskie zakłady przemysłu rolno – spożywczego są za małe na dzień dzisiejszy, żeby bezpośrednio konkurować z wielkimi korporacjami, więc są słabym partnerem dla supermarketów, które coraz bardziej dominują na rynku sprzedaży. Konsolidacja jest procesem powolnym, ale następuje w naszej branży. Sześć dużych zakładów przerabia 60 % towaru. W Niemczech są 3 ogromne korporacje, które zarządzają całym rynkiem drobiu. Mamy dużo do nadrobienia.

Zbliża się 10 – lecie Lubuskiej Izby Rolniczej. Jak ocenia Pan ten okres?

Władysław Piasecki: Przede wszystkim Izba jako samorząd rolniczy miała dużo spraw i problemów do przetarcia. po pierwsze – pojawienie się samorządowej świadomości rolników i nie tylko takie organizacje jaką jest Izba Rolnicza i to było duże zaskoczenie. Reaktywowanie działalności Izb Rolniczych nastąpiło na zasadach  innych niż przedwojenne. Ustawa o izbach rolniczych powstała w 1995r. w ciężkich bólach, na czas powstania oddawała polityczne sympatie i antypatie związane z rolnictwem. W ciągu 10 lat część kompetencji zostało Izbom dodane. Ustawa stała się dla samorządu wygodniejsza, że Izba Rolnicza stała się poważniejszym partnerem. Oczywiście jak to w życiu bywa mamy możliwości wydawania decyzji jako Izba, mamy program samorządu terytorialnego czy organ rządowy jakim jest wojewoda, ma możliwość scedowania niektórych spraw na Izbę. Jednak tego nie udało nam się dokonać, mimo iż mamy ustawowo uprawnienia. Bojaźń urzędników jest duża przed przekazywaniem jakichkolwiek uprawnień. Po prostu boimy się samorządności. Tak się nie buduje państwa demokratycznego i inicjatyw oddolnych. Myślę, że nowe wybory samorządowe zmienią troszkę obraz, a ci urzędnicy odejdą i na ich miejsce przyjdą inni ludzie z innym podejściem do życia w gospodarce wolnorynkowej. Człowiek który jest na dole powinien  więcej decydować o tym, co się w jego otoczeniu dzieje.

Co udało się zrealizować?

Dużo rzeczy jednak udało się zrobić. Podkreślam, że wszystkie Izby mają własną tożsamość. Zwierzchnictwem jest Walne Zgromadzenie, są sfederowane w Krajowej Radzie Izb Rolniczych, ale nie ma ona wpływu na działalność poszczególnych Izb. Krajowa Rada IR jest reprezentantem wszystkich Izb a nie jest decydentem. Rolnicy mają wreszcie niezależną organizację. Jako 10-letnia organizacja może nie jest jeszcze organizacją taką jaką były- w czasach komuny-  np. Kółka Rolnicze gdzie  talony dzielili, bony dawali na samochody, ale jest organizacją gdzie ludzie chcą a nie muszą być. Aktywność Izb z roku na rok rośnie i potrzeba zorganizowania się jest coraz większa. W Polsce proces wspólnego działania został rozbity przez  kolektywizację, odbudować wspólne działanie jest  bardzo trudno. Jednym z elementów jest budowanie samorządu rolniczego jako wspólnego dobra i to jest chyba najważniejsza rzecz, która udaje się Izbom powoli realizować. Oskarżano nas, że w ostatnich wyborach była tylko kilkuprocentowa frekwencja. Jednak ilu jest rolników, którzy pracują na rynek? Ilu jest rolników, którzy pracują i żyją tylko z własnego gospodarstwa? To jest 5 %, może do 10 % rolników, więc twierdzę, że frekwencja wśród tych rolników była w granicach 60 – 70 % i o to nam chodzi przede wszystkim.  Izba jest dla aktywnych ludzi, tych którzy widzą potrzebę spotykania się, edukowania, dania swoją osobą coś dla społeczeństwa.

W między czasie weszliśmy do Unii Europejskiej. Czy było to znaczące wydarzenie dla polskiego rolnictwa?

W. Piasecki: Rolnictwo musi się dostosować do pewnych standardów, które zgodnie z naszą akcesją do Unii Europejskiej musieliśmy przyjąć. Rolnictwo zmienia się więc czy nam się to podoba czy nie. Najważniejszą rzeczą jest przede wszystkim sposób finansowania rolnictwa i otwarcia rynku. Do tej pory mieliśmy całkowicie inny sposób wsparcia rolnictwa przez rząd polski, a teraz mamy zupełnie inne formy wsparcia. Jesteśmy na etapie restrukturyzowania i mamy niższy poziom wsparcia w stosunku do pozostałych członków Unii. Sytuację wyjściową mamy naprawdę bardzo złą. Z drugiej strony jednak mamy dwa razy więcej środków z budżetu państwa i budżetu Unii, które przedostają się na wieś. Patrząc matematycznie na to wszystko okazuje się, że wieś dostaje więcej pieniędzy i z tego należy się cieszyć. Jednak wieś jest w nowej rzeczywistości gospodarczej – nie ma barier celnych. Plusem jest, iż mamy dostęp do rynku 300- milionowego konsumentów. Musimy spełniać  wysokie wymogi by na tamtych rynkach zaistnieć. Z drugiej jeszcze strony mamy za to nieograniczony napływ z tamtej strony, żywności, która  jest tam słabo sprzedawana. Każda konkurencja, która uczestniczy w gospodarce rynkowej musi dostosować swój wyrób, a więc tanio sprzedawać a mieć wysoką jakość. Mimo wielkiej krytyki  szczególnie tych partii, które nie wiedzą co się na wsi dzieje, rolnicy pokazali, że potrafią środki przedakcesyjne wykorzystać. Należy w tej kwestii podziękować Izbom Rolniczym, ODR-om i wszystkim biorącym udział w edukowaniu rolników. Jedyna grupa społeczna w Polsce, która maksymalnie wykorzystała środki unijne. Środków jednak cały czas brakuje. Obaliliśmy stereotyp  mało wykształconego i operatywnego rolnika. W tym jest także duża zasługa Izb.

Co powinni robić rolnicy by się rozwijać?

W. Piasecki: Każde województwo w Polsce jest inne, w każdym jest coś co należałoby  wykorzystać. Znaleźć nisze rynkowe. Reaktywować gorzelnie.Wiadomo, że my jesteśmy ,,leśnym” województwem, więc wszystko związane z lasem i energią odnawialną powinno być wielkim ,,polem’’ do popisu. Mamy już ustawę  o biopaliwach. Jest tu dużo rzeczy do zrobienia, ale  potrzeba do tego odważnych ludzi i planu, który będzie realizowany.

Gratuluję otrzymania nagrody, życzę dalszych sukcesów.

Małgorzata Pałys

Digg this!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!
  Copyright ©2025 Lubuska Izba Rolnicza, wszystkie prawa zastrzeżone.