LUBUSKIE FORUM ROLNICZE ROZMAWIA O ASF
22 listopada br. w Kalsku zebrali się członkowie Lubuskiego Forum Rolniczego, aby wspólnie porozmawiać o sytuacji epizootycznej związanej ze znalezieniem padłych dzików, chorych na Afrykański Pomór Świń w naszym województwie.
Po przywitaniu członków LFR przez przewodniczącego – Władysława Piaseckiego, głos zabrał główny prelegent spotkania – Waldemar Gredka, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim w Gorzowie Wlkp. W swym wystąpieniu podkreślił, że ewidentnie wszystko wskazuje na to, iż pierwszy znaleziony, zakażony wirusem ASF, padły dzik został przywieziony i porzucony przy drodze. Nie był to jednak najstarszy przypadek z chorobą, bo ten znaleziony został w okolicy Konotopu. Choroba przesuwa się na północny zachód od pierwszego znalezionego przypadku. Wektorów przenoszenia choroby jest wiele. W naszym województwie jest mnóstwo zatrudnionych cudzoziemców zza wschodniej granicy Polski. Tam również mają problem z ASF. Wystarczy, że któryś z nich wyrzucił niewielki kawałek zakażonego mięsa z kanapki, albo sam papier, który miał styczność z zakażoną wędliną i już jest choroba u nas. Jednym z wektorów branych pod uwagę są również tzw. podkładacze. Są to osoby, które podkładają psy na polowanie. Na południu naszego województwa jest ich spora grupa. Dyrektor zaapelował, aby uważać i mimo kontraktów nie brać podkałdaczy z którejkolwiek strefy na polowania, bo w ten sposób stwarza się duże ryzyko przeniesienia choroby. Może być również tak, że ASF przywiózł myśliwy ze wschodu, który przyjechał na polowanie, albo od nas myśliwy pojechał na polowanie na wschód Polski, do strefy, i wrócił. Nie wiadomo, czy kiedykolwiek uda się poznać prawdę, w jaki sposób choroba trafiła do nas zostawiając ponad 300 km przestrzeni niezakażonej ASF.
Na dzień spotkania służby znalazły 26 padłych dzików, z czego u 22 przypadków została potwierdzona choroba. Największe skupiska martwych zwierząt były przy polach z kukurydzą. Sytuacja niestety jest rozwojowa – podkreślił dyrektor – ponieważ nadal myśliwi i leśnicy przeszukujący okoliczne lasy znajdują nieżywe dziki. W tym momencie pomaga również wojsko. Wszystko odbywa się w specjalnych ubraniach, które pod-dawane są dezynfekcji, aby ograniczyć wektory przenoszenia się choroby. Najkrótszy przewidywany okres walki z chorobą to pół roku.
W dalszej wypowiedzi dyrektor zaapelował, aby śledzić rozporządzenia wydawane przez wojewodę lubuskiego i bezwzględnie stosować bioasekurację w gospodarstwach hodujących trzodę chlewną. Poinformował, iż w celu ograniczenia migracji zwierząt teren w promieniu 5 km od miejsca znalezienia pierwszego padłego dzika został ogrodzony. Wspomniał również, że w ciągu około tygodnia na granicy z województwem wielkopolskim będzie postawiony 57 km płot, który ma zabezpieczyć największego potentata wieprzowiny przed chorobą, a odpowiednie służby zwróciły się już do premiera z prośbą o wydanie zgody na grodzenie przejść dla zwierząt na drogach szybkiego ruchu.
W walce z wirusem bardzo ważne jest ograniczenie wchodzenia do strefy. Rygorystycznie będzie przestrzegany zakaz wstępu do lasu w strefie czerwonej. Każdy, kto nie zastosuje się do tego musi liczyć się z mandatem. Na dniach wszyscy obywatele przebywający w naszym województwie otrzymają sms z tą informacją.
Następnie na prośbę pani wojewódzkiej lekarz weterynarii Zofii Batorczak, dyrektor przekazał proste zasady bioasekuracji. Są one najważniejsze szczególnie dla osób, które hodują świnie. Wśród nich znalazły się takie zasady jak: brak odwiedzin sąsiada, który również jest hodowcą. Zmienny ubiór, który nie ma styczności ze środowiskiem zewnętrznym, należy zmienić ubranie wchodząc do chlewni. Ponadto na posesję nie należy wpuszczać samochodów, które przyjeżdżają z zakładów utylizacyjnych, niech odbierają zwierzęta z ulicy. Ta informacja została skierowana również do zakładów utylizacyjnych. Jeżeli ktoś ma pole i musi wjechać w strefę, to maszyna rolnicza powinna zostać umyta i zdezynfekowana zanim znajdzie się w okolicy chlewni. I najważniejsze – aby nie skarmiać świń resztkami ze stołu. W mięsie, które nie zawsze jest wiadomego pochodzenia, może być wirus ASF. Nie jest on groźny dla człowieka ale gdy dostanie się z resztkami do chlewni, będziemy mieli niebieską strefę. W. Gredka zaapelował również do myśliwych, aby na razie nie polowali i nie powodowali przyspieszonej migracji zwierząt. W strefie czerwonej jest całkowity zakaz strzelania, aby nie powtórzyć sytuacji ze wschodu kraju, gdzie myśliwi byli proszeni o bardzo intensywny odstrzał, spłoszone dziki uciekały ze strefy i ogniska pojawiały się coraz dalej. O odstrzał będą proszeni tylko myśliwi, którzy są wyposażeni w termo lub noktowizję, aby nie doprowadzić do sytuacji, że uciekający, postrzelony dzik będzie za sobą krwawił. Musi być wykonany bardzo precyzyjny odstrzał. Odpowiednie służby starają się również o zgodę na odstrzał z tłumikiem w strefie czerwonej. Na razie nie będą realizowane odstrzały sanitarne. Sytuacja nie jest łatwa do opanowania i tu ma być kompletna cisza – dodał. W strefie żółtej natomiast można polować, z tym, że w bezpośrednim kontakcie ze strefą czerwoną nie można organizować polowań zbiorowych, aby nie przepędzać dzików do strefy czerwonej. Na obrzeżach żółtej mogą odbywać się polowania zbiorowe, ale bez psów, a cała ta strefa jest do dyspozycji jeżeli chodzi o polowania indywidualne. Przy czym należy pamiętać, aby patrochy z dzika oddać do utylizacji.
Na chwilę obecną nie ma ognisk wśród trzody chlewnej. Obecnie UE nałożyła na nasze województwo tylko strefę czerwoną i żółtą, a największe obostrzenia ma niebieska strefa. Jeżeli taka pojawi się u nas niestety tracimy rynki zbytu. W czerwonej strefie rolnicy mogą sprzedawać mięso, jednak musi być ono przebadane. Wynik badania jest ważny tylko 7 dni od momentu pobrania próbek, dlatego LUW wystąpił do ministra rolnictwa z prośbą o uruchomienie kolejnego laboratorium dla tzw. próbek handlowych, w Poznaniu. Teraz próbki trzeba wozić do Puław lub do Łodzi.
Przewodniczący Lubuskiego Forum Rolniczego Władysław Piasecki zaapelował, aby o ograniczeniach w strefie czerwonej poinformować urzędy kontrolujące jak ARiMR czy KOWR, aby nie robili rolnikom wizytacji w gospodarstwach.
Podczas dyskusji Alfred Kałużny, członek zarządu LIR, przedstawił swoje stanowisko na temat grodzeń. „My improwizujemy – powiedział – tylko wybicie zwierzyny spowoduje, że hodowcy trzody chlewnej będą mogli spokojnie spać. Trzeba likwidować dzika bo jak nie my go odstrzelimy to on i tak padnie, tylko przy okazji jeszcze rozniesie chorobę. Nie ma innego rozwiązania. Przedstawiony przez pana płot nie zatrzyma zwierzyny”.
W dyskusji głos zabrał również Henryk Ostrowski. Poprosił, aby w gminach odbyły się szkolenia dla rolników, którzy nie wiedzą jak się zachować. Pomysł poparł Zygmunt Jodko, który uważa, że należy przeszkolić pracowników LODR, aby informowali rolników co dalej mają robić. Dobrym pomysłem byłyby dyżury tych pracowników w gminach. Ponadto, jak zauważa Z. Jodko, dziś najważniejszy musi być byt hodowcy. Często mają oni kredyty i ich interes trzeba zabezpieczyć. Nie może się zdarzyć, że w tych strefach jest hodowca, który ma świnie niepoliczone albo niezarejestrowane. Nie może się zdarzyć również, że ktoś nie stosuje bioasekuracji. W takim przypadku jaki dotknął nasze województwo trzeba postępować w sposób radykalny.
Wiesław Pronkiewicz zaapelował, aby ogrodzenia, które będą stały minimum 8 miesięcy, bo tyle trwa walka z chorobą, nie przebiegały przez sam środek pól rolników. Często takie grodzenie uniemożliwia prace polowe. Drugim zgłoszonym wnioskiem była prośba o podanie do publicznej wiadomości rolnikom zasady w jaki sposób uprawiać pola, jakie rośliny można uprawiać w strefie, czy są jakieś obostrzenia, czy będą one utylizowane, czy będzie mnożna je sprzedać.
W. Gredka jednak zauważył, że grodzenie po granicy pól wiąże się z dodatkowymi kosztami (kolejne kilometry siatki) i dłuższym czasem realizacji. Musimy podąć decyzję: albo radykalnie walczymy, szybko i musimy iść „na szagę”, albo oglądamy się na sytuację rolników. Na koniec zaapelował do wszystkich, aby zgłaszali każdy przypadek próby kradzieży ogrodzeń. Jest to działanie przeciw nam samym – podkreślił.
Władysław Piasecki podsumowując pierwszą część posiedzenia Lubuskiego Forum Rolniczego powiedział, że świnie jak najszybciej muszą wyjść ze strefy. Potrzeba jest zorganizowania spotkania rolników z przetwórcami, aby wskazać podmioty skupujące trzodę i aby hodowcy wiedzieli co dalej mają robić. Ustalono, że takie spotkanie odbędzie się w najbliższym czasie w Sławie.
W drugiej części posiedzenia Lubuskiego Forum Rolniczego członkowie poruszyli temat inwestycji w fotowoltaikę i problemów z ustawieniem ogniw na gruntach rolnych. Zdaniem LFR solary też powinny być zaliczane do działalności rolniczej. Podjęto jednogłośnie, że temat powinien zostać włączony do strategii województwa lubuskiego. Drugim, ważnym tematem, którym zajęli się przedstawiciele związków zawodowych było przekazanie budynku po byłym GNIAZ Popęszyce na dom seniora. Mimo, iż Lubuska Izba Rolnicza pozytywnie oceniła pomysł przekazania nieruchomości i rada społeczna działająca przy KOWR OT w Gorzowie Wlkp. przegłosowała odwołanie przetargu, ten odbył się. Po dyskusji wszyscy członkowie LFR poparli działania Pani Burmistrz Nowego Miasteczka, aby ten budynek został przekazany dla emerytów – rolników. Ostatnim zgłoszonym wnioskiem był dalszy brak pomocy rolnikom, którzy ucierpieli w klęsce suszy.
Stanisław Myśliwiec, prezes LIR zauważył, że dotyka nas kolejna tragedia – ASF, a mnóstwo gospodarstw w naszym województwie nie otrzymało zaliczek. Mimo obietnic ministra rolnictwa nadal nie ma żadnej pomocy dla województwa, które było najmocniej dotknięte brakiem wody. Lubuskie Forum Rolnicze zastanawia się nad wznowieniem pogotowia protestacyjnego.
A. Słowik