Główna » Aktualności

OGRODNICTWO TO JUBILERSTWO W ROLNICTWIE

Autor: Red. dnia 19 października 2011

Państwo Anna i Paweł Baruch prowadzą gospodarstwo warzywne w Szreniawie, powiat Wschowa. Mają trójkę dzieci: 6-letniego Michała, 5-letnia Lenę i 6-miesięczną Amelkę.

LIR: Proszę opowiedzieć o gospodarstwie. Jaka jest geneza, areał, specjalizacja?

P.B. : Historia naszego gospodarstwa jest bardzo krótka. Do 2006 roku byliśmy częścią firmy Hajduk. Jest to duża firma produkująca pieczarki i podłoże do pieczarek. W ramach struktur agrarnych gospodarstwa w 1999 roku został zakupiony kompleks, który docelowo miał być wykorzystywany do celów warzywniczych. Przygotowywaliśmy się do projektu. Dwa lata jeździliśmy po Europie i szukaliśmy rozwiązań: co i jak produkować, w czym przechowywać, jakie stosować technologie. Poznawaliśmy nowe technologie krok po kroku. W 2003r. zostały podjęte decyzje co i jak będziemy robić. Tak powstało gospodarstwo warzywnicze i przechowalnia na 10 tys. ton. Zdecydowaliśmy się, że na260 ha, będziemy uprawiać między innymi: 150ha cebuli, 60ha marchwi, 30ha buraczka czerwonego i ok.10 haziemniaka konsumpcyjnego. Wybór takich warzyw pozwala utrzymać korzystne zmianowanie. Początki były bardzo trudne, bo nauka na tak dużym areale, w szczególności w produkcji warzywniczej jest bardzo droga. Dodatkowo w między czasie wystąpiła podwyżka materiałów budowlanych, co znacznie przedrożyło koszty budowy przechowalni. W 2006r mój teść przekazał nam gospodarstwo stwierdzając, że już czas się trochę usamodzielnić i od tego czasu sami uprawiamy swoje sukcesy i porażki.

Obecnie zatrudniamy około 20 ludzi. Mamy aspirację bycia dobrymi w tym, co robimy. Jedno, co nam nie wyszło to, że ziemia najlepsza rolniczo, w ogrodnictwie jest glebą przeciętną. To jest jedno z naszych ograniczeń. Mamy gleby typowo żytnie klasa IVa i IVb. W latach suchych – gdy jeszcze nie mieliśmy systemu nawadniania tak wyspecjalizowanego jak teraz – czynnik glebowy znacznie ograniczał nas pod względem plonów.

W każdym roku robiliśmy dużo więcej, nie poddawaliśmy się.

Byłem jakiś czas w Kanadzie i USA tam filozofia produkcji ogrodniczej jest odmienna od nazwijmy europejskiej. U nas jest model „holenderski”, nowe maszyny, wszystko nowe oparte na nowoczesnych technologiach, nie zawsze drogie technologie potrafią dać wartość dodana produkcji. natomiast w Kanadzie jest odwrotna sytuacja, jak coś jest wykonane z metalu, to może należy to zrobić z drewna. To taki minimalizm i pragmatyzm w ich wykonaniu. Może nie ma tam tak ładnych wizualnie gospodarstw jak w Europie, ale wcale nie osiągają gorszych wyników. W Kanadzie jest takie podejście, że klient nie płaci za to, co rośnie w polu tylko za to, co jest zapakowane a cały wysiłek skierowany jest na marketing i jakość towaru na półce, a nie na polu.

Potwierdzeniem naszych kompetencji jest to, że jako pierwsi w Polsce otrzymaliśmy certyfikat GlobalGap, który oznacza, że pracujemy zgodnie ze standardami Dobrej Praktyki Rolniczej w ujęciu globalnym.

Sałata lodowa jest zakontraktowana i ściśle monitowana przez odbiorców

LIR: Jak wygląda rynek zbytu?

P.B. : Sprzedajemy nasze towary w całej Europie. Współpracujemy z firmami handlowymi i dostarczamy nasze warzywa do Skandynawii, Norwegii, Litwy, Estonii, Grecji, Niemcy, Holandii i Słowacji, Federacji Rosyjskiej, Ukrainy, Rumunii, i Bułgarii. Kierunki handlu zależą mocno od sytuacji na rynku warzyw, a nasz biznes polega troszeczkę na spekulacji pogodowej. Produkujemy, co roku określoną partię towaru, którą staramy się zagospodarować na rynkach, które tego potrzebują. Do tej pory nie wiązaliśmy się na stałe z żadną z sieci handlowych w kraju, z dwóch powodów. Pierwszy to wysokie wymagania jakościowe i logistyczne, których trzeba się nauczyć a drugi to trudność w podejściu… Markety grają żywnością w kraju, chcą niską ceną żywności przyciągnąć klientów. Ja osobiście znam niewiele firmy, które by się dorobiły na handlu z marketami.

Obecnie sprzedajemy głównie na rynki hurtowe. W zależności od roku na polski rynek sprzedajemy ok. 30-40% warzyw, a 50-60% kraje Europy wschodniej i 10-20% południowej. Od trzech lat produkujemy sałatę lodową na ponad 20ha. Produkcja sałaty jest zakontraktowana i ściśle monitowana przez odbiorców.

LIR: Skąd wiedza nt. zastosowania GPS w rolnictwie?

P.B. : O GPS-ie dowiedziałem się podczas pobytu w Kanadzie. W 2006r. w Polsce była susza tysiąclecia. Mimo tego, że nasze pola miały system nawadniania, nie byliśmy w stanie podlać efektywnie całej naszej powierzchni upraw. Poszukałem inspiracji w Kanadzie i w Stanach Zjednoczonych. Tam widziałem deszczownie frontalne. Podjęliśmy decyzję, że zainwestujemy w taka maszynę, i była ona u nas, jako pierwsza w Polsce. Nasza deszczownia frontalna ma 550m długości, samojezdna sterowana GPS-em, z możliwością ustawienia dawki nawodnienia. Deszczownia frontalna podlewa przy małym ciśnieniu wody. Zużycie wody przy takim systemie jest o połowę mniejsze niż przy typowych deszczowniach.

LIR: A skąd czerpią Państwo wodę do deszczowni?

P.B. : Mamy sieć studni głębinowych wywierconych na polu na co uzyskaliśmy pozwolenie wodno-prawne. Woda rozprowadzana jest rurociągiem a oprogramowanie pomp steruje przepływem wody i informuje o spadkach ciśnienia.

Pierwsza w Polsce deszczownia fontalna

LIR: Czy występują u Państwa szkody łowieckie? Jeżeli tak to jak sobie z tym radzicie?

P.B. : Ze szkodami łowieckimi radzę sobie w sposób, który nie utrudnia współpracy między mną a Kołem Łowieckim „RYS”. Jest to trudna sprawa, trzeba zrozumieć złożoność problemu. Struktura prawna jest tak złożona, że za wszystkie szkody odpowiada koło łowieckie, ale koło nie jest właścicielem zwierząt. Nie ma tak bogatego koła łowieckiego, które może pozwolić sobie na komfort ogrodzenia wszystkich pól w swoim obwodzie. Chcąc pogodzić interesy obydwu stron od dwóch lat jestem myśliwym, i wraz z kolegami staramy się poprzez wiele aspektów (uprawa poletek, wywożenie karmy, stosowanie odstraszaczy chemicznych) ograniczać straty.

Pozytywne jest to, że jak byłem na kursie przygotowawczym na myśliwego to dużo młodych ludzi nie idzie na kurs po to by „mieć pełną lodówkę”, tylko kierują nimi inne wartości; dbanie o środowisko, o populację o zrównoważony rozwój dobrostanu.

Paweł Baruch prezentuje uprawę sałaty lodowej

LIR: Jak przechowuje Pan warzywa?

P.B. : Mamy 6 komór, każda po około 1500 ton, 3 komory to komory przechowalnicze, a 3 pozostałe to chłodnie. Komorami przechowalniczymi zarządza program klimatyczny (firmy Agrotechnik), który pozwala na prawidłowy przebieg procesów. Przy przechowywaniu ważne są następujące parametry: wilgotność powietrza, temperatura, punkt rosy oraz wymogi danego warzywa. Inaczej przechowuje się cebule, buraczka czerwonego czy marchew.

LIR: Jak długo można przechowywać takie warzywa?

P.B. : Podręcznik mówi, że cebula może leżeć w temp. 1st.C w wilgotności 65% do maja. Jednak na przechowanie warzyw wpływ ma zbyt wiele czynników, aby umieć nimi sterować „zza biurka”.

Produkt przechowywany musi być chłodzony i utrzymywany w stałych parametrach wilgotności. W przechowalni tak samo jak na polu trzeba chodzić, patrzeć i obserwować. A i tak były takie sytuacje, że marchew z jakiegoś powodu źle się przechowuje znaczna cześć towaru może się zepsuć.

Przechowujemy warzywa w okresie od września do czerwca Teraz jesteśmy w okresie zbioru cebuli, będziemy ją zbierać ok. miesiąc czasu potem kolejno wchodzimy w zbiór marchwi i buraczka. Od tego czasu cebula dojrzewa (dosusza się) w przechowalni ok. 1-2 miesiące. W zależności od aury w czasie zbiorów cebula dodatkowo dosuszamy cebulę. Musi mieć ona czystą, złocista łuskę, inna barwa jest nieakceptowana przez rynek.

Wszystkie warzywa przechowujemy w skrzyniach, chociaż skrzynie są kosztowne w zakupie, dają niesamowite możliwości logistyczne. Jeśli ktoś ma pryzmę 1000 ton i w środku pryzmy znajdzie się ognisko niewentylowane lub ognisko chorobotwórcze, cała pryzma jest zagrożona. W przypadku skrzyń można uniknąć, chociaż w pewnym stopniu takiego ryzyka.

LIR: Jak wygląda droga od zbioru warzyw do ich sprzedaży?

P.B. : Warzywa z pola trafiają do skrzyniopalet, do przechowalni lub chłodni. Do pakowania posiadamy linię sortująco– pakującą, przygotowaną do sortowania warzyw okrągłych: cebuli, buraczka, pietruszki, cykorii oraz marchwi i małego selera. Jest to linia, na której możemy przygotować opakowania jednostkowe od 0,5kg do 3,5kg oraz opakowania raszlowe 3kg, 5kg, 10kg, 15kg oraz 25kg. Tak przygotowany towar jest etykietowany, ważony zawożony do chłodni z dystrybucją, tam jest chłodzony do odpowiedniej temperatury i czeka na załadunek. Nasz zakład znajduje się pod stałym nadzorem Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa oraz Państwowej Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.

 

Usprzętowienie gospodarstwa jest na najwyższym poziomie. Na zdjęciu linia sortująco – pakująca

 

LIR: Czy przez wprowadzenie embargo na warzywa mięli Państwo duże straty?

P.B. : Bezpośrednio nie bardzo znacznie, bo to embargo dotyczyło głównie warzyw wyprodukowanych w 2010 roku, a my w tym okresie sprzedawaliśmy produkty z poprzedniego roku. Ale rozgłos medialny o zagrożeniu bakterią E-Coli spowodował duży spadek zainteresowania wszelkiego rodzaju warzywami w Polsce i Europie. Ludzie przestali kupować świeże warzywa. Spadły ceny, ograniczone zostały zamówienia. Poziom podaży wrócił do normy dopiero w ostatnim czasie.

LIR: Z jakich funduszy rozwijał Pan gospodarstwo?

P.B. : Próbowaliśmy skorzystać z PROW-u, okazało się że w 2006 roku woj. lubuskie dostało jedną z najniższych puli środków. Ten sprzęt który posiadamy jest tylko i wyłącznie wypracowany przez naszą efektywność a nie przez fundusze.

LIR: Jakie inwestycje planuje w najbliższym czasie?

Własna stacja meteo – jedna z niewielu w województwie

P.B. : Jesteśmy członkiem i założycielem grupy producentów „Polan”. Nasze inwestycje są związane właśnie z grupą i jej rozwojem. W najbliższych latach chcemy rozwijać produkcję sałaty lodowej. Planujemy w Grupie warzywniczej zakup kombajnu do zbioru marchwi i cebuli. Nasza efektywność jest dość duża, ale nie taka, jaka powinna być. W naszym przypadku cebulę musimy zbierać zdecydowanie szybciej, będziemy musieli zainwestować w lepsze technologie. Wprowadzamy również nowy produkt kapustę oraz por, pilotażowo chcemy uruchomić to w kontrakcie. Otwierają się przed nami możliwości produkcji cebuli typu szalotka o małych kształtach również na rynek francuski. Własna stacja meteo – jedna z niewielu
w województwie

LIR: Jakie plony Pan uzyskuje?

P.B. : Nasze dobre plony cebuli to jest 40 ton z hektara. Średnio plony cebuli to wahanie od 35 do 45 ton, w marchwi jest bardzo złożona sytuacja, od 45 ton do 100 ton z hektara, w ziemniaku od 37 do 55 ton. Na takie warunki glebowe jakie posiadamy to nie są to najgorsze osiągi. Znacznym problemem są burze piaskowe, mamy duże kompleks pól, kiedy przychodzi okres kwietnia i maja wierzchnia warstwa ziemi zostaje przesuszona. Taka sytuacja powoduje powstawanie zadym piaskowych. Jedynym sposobem na to jest zmiana sposobu przygotowania gleby. Znając dobrze swoje pola poprosiłem o wykonanie agregatu uprawowego według własnych zaleceń jedną z wiodących firm niemieckich. Ta fabryka jako jedyna chciała, taką maszynę dla mnie zrobić. Konstruktorzy mówili, że nie da jej się po prostu wykonać. W końcu firma z oporami zgodziła się zrobić ją w 100% według mojego pomysłu, mimo iż byli przekonani, że przywiozą 2,5 tony stali i to będzie bezużyteczne. I tak mam maszynę, która daje nam bardzo dobre możliwości w przygotowaniu naszej gleby. W tamtym roku maszyna przygotowywała glebę pod 400 ha rzepaku, i efekt był taki, że rzepak dał większe plony.

LIR: Jakie nagrody do tej pory otrzymało Państwa gospodarstwo?

P.B. : W 2009 roku otrzymaliśmy I miejsce w konkursie WZOROWY OGRODNIK. Jest to nagroda, z której cieszę się najbardziej. Oprócz tego mamy wyróżnienie dla najlepszego gospodarstwa warzywniczego w Wielkopolsce. W 2010 roku namówiono nas na konkurs Agroliga, na etapie wojewódzkim wygraliśmy, a w Polsce zajęliśmy II miejsce. Również wystartowaliśmy w konkursie „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”. W województwie lubuskim byliśmy laureatami, a w etapie ogólnopolskim otrzymaliśmy nagrodę specjalną za stosowanie nowoczesnych rozwiązań konstrukcyjnych i technologicznych w produkcji warzywniczej.

Uprawą przewodnią w gospodarstwie jest cebula

LIR: Jakie ma pan zainteresowania, hobby?

P.B. : Generalnie dużo czytam książek, szczególnie pozycje filozoficzne, a poza tym praca jest moim hobby. Zawsze chciałem być ogrodnikiem, aczkolwiek uważam, że poprzedni ustrój wypaczył wizerunek ogrodnictwa w Polsce. Ogrodnik w XVIII wiecznej Europie był zawodem bardzo poważanym, stawianym na równi z zawodem nauczyciela, a nawet lekarza. Obecnie status nauczyciela jest o wiele niższy niż kiedyś, tak samo jest z ogrodnikiem. Teraz oczywiście to się zmienia. Na pewno z tych 3,5 mln gospodarstw w kraju zostanie połowa, która będzie chciała pracować i prowadzić te gospodarstwa. Polska nie jest krajem przemysłu elektronicznego, wydobywczego, czy potęgą w produkcji statków. Jest krajem opartym na produkcji, przetwórstwie oraz handlu produktów rolno-spożywczych.

Dziękuję za rozmowę
Joanna Nadborska, Anna Słowik

Digg this!Stumble this!Dodaj do Techorati!Share on Facebook!Seed Newsvine!Reddit!
  Copyright ©2024 Lubuska Izba Rolnicza, wszystkie prawa zastrzeżone.