WOLNY RYNEK ROLNICTWU NIE SŁUŻY?
Przedstawiamy gospodarstwo rolne Andrzeja Babiaka z miejscowości Smogóry w gm. Ośno Lubuskie, pow. słubicki, który IV kadencję jest delegatem Lubuskiej Izby Rolniczej. Pracę w rolnictwie podjął w 1974 roku, przechodząc różne szczeble kariery zawodowej. Przez państwowe gospodarstwa rolne, poprzez mieszalnie pasz, płatkarnie, gorzelnie. W latach dziewięćdziesiątych postanowił założyć spółkę pracowniczą.
Jak rozpoczęła się ta historia gospodarstwa?
Andrzej Babiak: Przedsiębiorstwo Rolno-Przemysłowe nosi nazwę „Smogóry” a swoją działalność rozpoczęło 1 stycznia 1995 roku. Prezesem przedsiębiorstwa jestem od początku do chwili obecnej. Założycielami, udziałowcami byli pracownicy przedsiębiorstwa PPGR Ośno, którzy wraz ze mną utworzyli to przedsiębiorstwo. W tym czasie były prowadzone różne działy produkcji: hodowla trzody chlewnej w cyklu zamkniętym, tucz gęsi, produkcja mleka, produkcja bydła opasowego, produkcja spirytusu, produkcja i skup rzepaku i zbóż. Z czasem zrezygnowano z kontynuowania hodowli trzody i tuczu gęsi, równocześnie rozwijając hodowlę bydła mlecznego oraz zwiększono produkcję spirytusu. Począwszy od czerwca 2006 roku tj. od momentu wykupu gruntów oraz budynków od Agencji Nieruchomości Rolnych nastąpił szybki rozwój spółki. Zostały wdrożone nowoczesne technologie produkcji roślinnej i zwierzęcej. Spółka inwestowała w budynki inwentarskie oraz w maszyny i mechanizację, m.in. zmodernizowano oborę wolnostanowiskową na 160 szt. krów z halą udojową. Zmodernizowano również budynek jałownik – cielętnik, ze stacją odpajania cieląt, a także wyremontowano budynek do hodowli młodego bydła opasowego.
Jadąc do Pana zachwycałam się tutejszym pagórkowatym krajobrazem. A jakie są warunki glebowe gruntów?
Gleby na tym terenie są słabe, jest duża mozaikowatość tych gleb od klasy IVb do VI. Ułożone są bardzo niekształtnie – występują kliny, wąwozy, śródleśne enklawy, dodatkowo w glebie jest bardzo duża ilość kamieni, to wszystko sprawia, że uprawa na tych terenach jest trudna. Z tego też powodu zdecydowałem się na hodowlę zwierząt, która daje możliwość korzystania z naturalnych nawozów tj. obornika. Powierzchnia upraw wynosi 880 ha, w tym ok. 440 ha to zboża, 130-140 ha rzepak ozimy, 250 ha kukurydza, pozostałe ok. 60 ha uprawy to lucerna, łąki i trawy. Produkcja zwierzęca przedstawia się następująco: stan bydła to 420 szt., w tym krowy 166 szt. Średnia roczna sprzedaż bydła opasowego wynosi 28 tys. kg, a średnia roczna sprzedaż mleka 870 tys. litrów. Prowadzimy także działalność pozarolniczą, mianowicie zajmujemy się produkcją destylatu rolniczego wytwarzanego ze zbóż czyli spirytusu. Nasza zdolność w tej dziedzinie wynosi 2,100 tys. litrów, ale my produkujemy średnio rocznie 1mln 500 tys. litrów.
Czy produkcja spirytusu jest tu opłacalna?
Niestety sytuacja jest dość trudna, gdyż Ministerstwo Rolnictwa, któremu podlegają wszystkie gorzelnie rolnicze w Polsce są pozostawione same sobie. Nie mogły korzystać z żadnych środków pomocowych, nie mają limitów produkcji, sprzedaż spirytusu odbywa się na wolny rynek. Nie funkcjonują umowy z Polmosami.
A wiele odpadów rolniczych mogłoby zostać wykorzystanych na bioetanol.
Oczywiście. W dawnych latach, na tych terenach praktycznie w co drugiej wsi była gorzelnia. Była tym zakładem „utylizacyjnym”, który skupował nadwyżki zbóż, ziemniaków, oprócz spirytusu produkował doskonałej jakości wywar.. Taki wywar to doskonała pasza, my również go produkujemy, część odsprzedajemy rolnikom, a na nasze potrzeby odwirowujemy do postaci stałej i w takiej jest skarmiany przez bydło.
Co Pan sądzi nt. planowanej i obecnej degresywności dopłat obszarowych?
Uderzy ona przede wszystkim w gospodarstwa towarowe, które wytwarzają na rynek produkty w różnej postaci. Planowane środki pomocowe, które będą w 2015-20 przeznaczone na modernizacje gospodarstw, hodowle czy maszyny uderzą w większe gospodarstwa. One nie są przygotowane na to, żeby sobie poradzić z rozwojem i planowanymi inwestycjami z własnych środków. Z całą pewnością środki pomocowe są dalej potrzebne, ponieważ wchodzą nowe technologie, w które musimy inwestować np. siew punktowy rzepaku, zbóż, a także potrzebne są maszyny nowej generacji, oraz inwestycje w budynki.
Czy korzystali Państwo ze środków pomocowych Unii?
Tak, korzystaliśmy z programu PROW 2007-2013 dotyczącego modernizacji gospodarstw, jednak środki te, jak na nasze przedsiębiorstwo były niewystarczające. W sytuacji, gdy przedsiębiorstwo musi zmierzyć się z większymi inwestycjami, środki te zdecydowanie były za małe. Nam wystarczyło to do zakupu kombajnu o wartości 650 tys. złotych z dofinansowania i już wszystkie środki były wydane.
Jak gospodarstwo jest przygotowane do zniesienia kwot mlecznych?
Nasze gospodarstwo jest na to przygotowane, jesteśmy w grupie producenckiej i to ona będzie się musiała zmierzyć z tymi problemami, które dotkną rynek mleka. Oczywiście pośrednio i nas one dotkną i w tym względzie jestem pesymistą gdyż z pewnością opłacalność produkcji mleka spadnie i będzie nam trudno rywalizować z gospodarstwami niemieckimi, holenderskimi czy francuskimi. Są też optymiści, czy to naukowcy czy ludzie związani z branżą, którzy twierdzą, że wcale tak nie musi się stać. Ja na podstawie doświadczeń z gorzelniami i zniesionymi limitami produkcji spirytusu, którego sprzedaż puszczono na wolny rynek wiem, że może być ciężko. To samo będzie z rynkiem mleka, gdyż rolnicy zachodni dostali większe środki na rozwój. My w tej konfrontacji możemy przegrać.
Jestem też optymistą, gdyż mamy dużą, dobrą grupę producencką, która jeśli chodzi o zbyt i opłacalność w sprzedaży mleka myślę, że sobie poradzi.
Czy jest problem z wykwalifikowaną kadrą z odpowiednimi uprawnieniami np. do obsługi kombajnu?
Na stałe zatrudniamy 25 pracowników. Jest to młoda załoga i na dzień dzisiejszy nie mamy problemu z wypełnieniem etatów. W dzisiejszych czasach nie potrzeba pracowników z tężyzną fizyczną, raczej pracowników umysłowych, znających nowoczesne technologie.
Jakie uzyskujecie plony?
Uprawy zbóż i rzepaku z nowego systemu, tj. uprawy bezorkowej przynoszą bardzo dobre efekty. W systemie siewu punktowego rzepaku, uprawą pasową jeszcze trudno to określić gdyż zbiory rzepaku przed nami, a jest to pierwszy sezon kiedy stosujemy tą metodę. Śledząc dotychczasowy przebieg pogody i stan upraw na polach nie wszędzie u rolników ta wydajność będzie wysoka. Na wiosnę była bardzo duża presja chorób, jeśli uprawy nie były odpowiednio zabezpieczone, to rolnicy mogą być niemile rozczarowani. Ponieważ zdarzają się sytuacje, których doświadczyłem w latach ubiegłych i np. na trzy dni przed zbiorami było gradobicie, to o wielkościach plonów na tę chwilę nie chcę mówić.
Praktycznie na sprzedaż mamy tylko rzepak i część kukurydzy ziarnowej, pozostałe zboża, są przetwarzane w gorzelni rolniczej. Oprócz tego ok. 2-3 tys. ton skupujemy od rolników.
Nowy PROW przewiduje preferencje dla grup producentów rolnych w formie spółdzielni, czy nie warto byłoby skorzystać z tego typu środków?
Tak, należymy do grupy producenckiej, którą współtworzyliśmy, jest to Strzelecka Spółdzielnia Producentów Mleka. Nasze mleko od dłuższego już czasu trafia do różnych odbiorców właśnie przez tą grupę. Na podstawie działalności naszej spółdzielni muszę powiedzieć, że dla rolników jest to bardzo dobra sprawa, a z przynależnością do takiej grupy, wiążą się same pozytywne rzeczy. Nasza spółdzielnia skupuje dziennie około 250 tys. litrów mleka. Na tych terenach nie odczuwa się podziałów granicznych, tu naprawdę jest realizowana wspólna polityka rolna, dlatego nasze mleko trafia do Niemiec. Ludzie władający naszą grupą dbają o to by w sposób odpowiedni zapewnić rynek zbytu. W innej gałęzi produkcji jaką jest produkcja rzepaku mamy również długoletnią współpracę z Zakładami Tłuszczowymi w Kruszwicy. Największy problem jest ze spirytusem.
Może jest szansa by wykorzystać go w biopaliwach?
Ten produkt ciężko jest sprzedać. Niemcy wolą kupić nasze zboże, wyprodukować spirytus, który zresztą w pewnej części wraca do nas. Koncerny paliwowe mogłyby się w większym stopniu zaangażować, tak by do biopaliw był dodawany polski spirytus, wytworzony w polskich gorzelniach. Niestety nie ma ochrony rynku spirytusu, jest to wielka bolączka polskich gorzelni. Gdyby nasze przepisy były podobne do przepisów stosowanych u zachodnich sąsiadów to sprawa wyglądałaby inaczej. Tam gorzelnie rolnicze są pod stałą pieczą państwa, które wydaje limity produkcji, i utrzymuje jego opłacalność a gorzelnie przemysłowe poruszają się w innych warunkach rynkowych. Myślę, że u nas podobny system też by się sprawdził. Niestety z roku na rok gorzelni polskich ubywa. Na rynek wchodzą co prawda duże podmioty gospodarcze, które tę lukę zapełnią. Wysoka jakość produkowanego przez nas spirytusu pozwala utrzymać się na rynku.
Jest Pan społecznikiem, działa w Lubuskiej Izbie Rolniczej, bywał radnym, jakie funkcje społeczne Pan pełni?
Do 2006 roku byłem przez 16 lat radnym, członkiem zarządu gminy Ośno Lubuskie, działam społecznie w Lubuskim Związku Rolników, wcześniej zajmowałem się również sportem, przez 18 lat prowadziłem drużynę klubu piłkarskiego Smogórzanka, przez kilka lat działałem w klubie „Spójnia” Ośno Lub.
Jak Pan ocenia rolnictwo w innych krajach do polskiego?
Rolnictwo jest wszędzie podobne, ale występują inne warunki klimatyczne, jak też inny jest rodzaj wsparcia rolników przez państwo. Dla przykładu w Brazylii, której miałem okazję być, nie ma dotacji, ale jest inny klimat i zbiory odbywają się dwa razy w roku.
A słynna argentyńska wołowina, uważa Pan, że jest lepsza od naszej?
Myślę, że ma swoją specyfikę i zwolenników, aczkolwiek uważam, że nasza polska wołowina nie odbiega jakościowo.
U nas nie było tradycji spożywania mięsa wołowego, a w tej chwili, uważam, że jego cena detaliczna w sklepie jest zbyt wygórowana, co też nie sprzyja jego promocji.
Co Pan sądzi o gospodarstwach ekologicznych z uprawami typu soczewica, orzechy… o wysokim wsparciu?
Oczywiście gospodarstwa ekologiczne, te które coś faktycznie produkują uważam, że jak najbardziej trzeba wspierać. Są gospodarstwa niszowe, które mają w swojej ofercie bardzo dobre produkty niestety są i takie, które mają uprawy, jak Pani wspomniała soczewicy, orzechów, jabłoni, ale plonów z tego nie ma żadnych. Niestety wszyscy są wrzuceni do jednego kosza z dopłatami do produkcji.
Co sądzi Pan o wizerunku rolnika wykreowanym przez media jako tym, który żyje z dopłat?
Tak, w ostatnim czasie ten wizerunek został przejaskrawiony. Już w pierwszych latach dopłat zaczęto rolników postrzegać jako naciągaczy, którzy pieniądze otrzymują tylko za posiadanie ziemi. Oczywiście jest to nieprawdą, gdyż wszystkie pieniądze jakie rolnicy otrzymują wykorzystują do dalszego rozwoju. Dopłaty te nie są niczym innym jak zwrotem poniesionych kosztów, które są bardzo wysokie a ceny produktów rolnych nie. Różnica między kosztami a przychodami z pewnych działalności rolniczych jest bardzo duża i tę lukę wypełniają właśnie dopłaty do gruntów.
Projekt rozdziału środków pomocowych 2015-2020 będzie dotyczył małych gospodarstw, mówi się o dopłatach do produkcji zwierzęcej, krów, jałowizny. W moim gospodarstwie nie do końca będzie to obowiązywało, gdyż posiadamy większą ilość bydła. Ale tak powinno być, że ta pomoc, te dopłaty są przeznaczane do wsparcia gospodarstw produkujących i ponoszących koszty a nie do tych, których koszty wytwarzania nie są tak duże. Niestety z tych projektów, które są dostępne w tej chwili wynika, że będą preferowane mniejsze gospodarstwa. Myślę, że te środki pomocowe nie do końca będą dobrze wydatkowane.
Państwa przedsiębiorstwo położone jest w bardzo ładnej okolicy. Są tu lasy, jeziora, ładny pagórkowaty teren. Czy są tu gospodarstwa agroturystyczne? Jak Pan widzi prowadzenie takiego gospodarstwa jako alternatywę dla rolnictwa? Jak Pan postrzega rozwój obszarów wiejskich?
W samych Smogórach jeszcze nie, ale w Ośnie Lubuskim i innych miejscowościach gminnych jak najbardziej takie gospodarstwa powstały. Rolnicy indywidualni, obszarowo mniejsi są, w dalszym ciągu funkcjonują na tych terenach i z całą pewnością będą swoje gospodarstwa przekazywać dzieciom. To jest takie rolnictwo socjalne. Ludzie Ci bardzo się starają, nie obciążają budżetu Państwa czy Gminy, nie idą po zasiłki tylko starają się sami utrzymać z ziemi jaką posiadają. Im oczywiście wsparcie też jest potrzebne. Jeszcze parę lat wstecz ziemia tutaj nie była zagospodarowana, teraz rolnicy są zainteresowani jej zakupem, ale w ślad za tym musi iść wsparcie finansowe. Jeszcze kilka lat temu nie było tutaj takiego parcia na ziemię i należało wówczas stworzyć pas ściany tzw. zachodniej i stworzyć dwa rodzaje preferencji, dwa systemy polityki rolnej: dla tych gospodarstw i dla gospodarstw polski centralnej i wschodniej. W latach, kiedy państwowe gospodarstwa rolne przechodziły restrukturyzację ziemie mogły zostać wykupione przez mniejszych rolników, ale nie mieli oni środków finansowych.
Co Pan myśli na temat wolnej sprzedaży ziemi cudzoziemcom, która będzie możliwa od 2016 roku?
Nie obawiam się, wykupu naszych ziem, gdyż w większości jest ona zagospodarowana. Czasami właśnie przez obcokrajowców. Tu w okolicy są Holendrzy i Niemcy a ich gospodarowanie różnie można oceniać: od jednych można się uczyć od innych niekoniecznie. A poza tym należałoby się ubezpieczyć od niekontrolowanych wykupów ziemi np. poprzez stworzenie ustawy o dzierżawie rolnej, która na pewno uporządkowałaby obrót ziemią.
Czy pozostali członkowie rodziny też związani są z branżą rolniczą?
Tak, żona Bożena też prowadzi swoje indywidualne gospodarstwo rolne ukierunkowane na produkcję roślinną. Dwaj synowie Marcin i Łukasz pracują ze mną a córka Anna w bankowości. Dzieci po doświadczeniach w innych branżach i po pobycie w klimatach miejskich zdecydowały się jednak na powrót w rodzinne strony.
Proszę powiedzieć o swoim hobby.
Jest nim oczywiście sport, głównie piłka nożna. Bardzo lubię podróżować, zwiedzać i te parę dni w roku staram się wygospodarować na wyjazd. Jednak różne sytuacje rodzinne jak też prowadzenie produkcji zwierzęcej powoduje, że jest to bardzo trudne.
Dziękuję za podzielenie się swoimi doświadczeniami.
Małgorzata Pałys
GALERIA: